wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 2

Obudziłam się wcześnie rano. Obróciłam na drugi bok chcąc jak zwykle, każdego ranka przytulić Justina, ale zamiast niego niestety natknęłam się na powietrze. Otworzyłam oczy, rozglądając się po  całym pokoju dopiero wtedy dotarło do mnie gdzie byłam, sama bez nikogo, zdana praktycznie na siebie. Nie miałam siły, ani nawet malutkiej chęci by wstać z łóżka. Wolałam nie pokazywać się ojcu na oczy, nie wiadomo jaki miałby humor. Spojrzałam w okno, krajobraz nie był za ciekawy, cały czas lał deszcz, co często się zdarzało, pogoda idealnie odzwierciedlała moje samopoczucie..

21 Czerwca

Jeszcze parę dni i ten cały koszmar się skończy, będę mogła być razem z Justinem będziemy mogli znowu dzielić się swoją miłością. Nie będziemy już się zamartwiać, wszystko co złe zniknie pozostawiając za sobą same dobre dni. Musiałam jakoś wytrzymać ten czas w towarzystwie Jeremiego, lecz później wierze głęboko że będzie już tylko lepiej..

Niechętnie wstałam z łóżka po czym poszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic i  Ubrałam się(bez butów)Włosy spięłam w niechlujnego kucyka po czym poczłapałam do kuchni.

Jeremy siedział przy stole czytając gazetę i popijając kawę.

- Nie ma nic do jedzenia- Oznajmiłam

- Pojadę później do sklepu- Powiedział oschle. Musiałam nasz plan zacząć wprowadzać w życie.

- Słuchaj Jere.. Tato, mieliście racje co do tego wszystkiego. Justin jest moim bratem i nie powinniśmy nawet na siebie spojrzeć w ten sposób..przepraszam w imieniu swoim i jego.- Skłamałam udając skruchę. Miałam nadzieje ze choć trochę uwierzył w moje słowa. Na chwile oderwał wzrok znad gazety uważnie mi sie przyglądając. Starałam się by mój wyraz twarzy mnie nie zdradził i dodał tej całej sytuacji prawdziwości. Gdy myślałam już że się udało on zaśmiał się gorzko.

- Dlaczego niby mam mieć pewność że to co mówisz jest prawdą ? - Pytając o to już na mnie nie patrzył. Widocznie w tamtym momencie gazeta była dla niego ciekawsza. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałam jak odpowiedzieć, sama przecież nie mogłam uwierzyć w to co mówiłam. Po chwili namysłu, zaczęłam spontanicznie coś wymyślać.

- Tyle osób mi uświadomiło że to co robimy jest złe..w końcu to zrozumiałam. - nerwowo bawiłam się palcami. Wiedziałam ze teraz zaprzeczałam sama sobie, ale zrobię wszystko by znów być blisko Justina. Nastała cisza, czułam że Jeremy analizował wszystkie fakty w swojej głowie.

- Idź na górę - Warknął po chwili zupełnie zbijając mnie z tropu. Stałam przez chwile nie ruszając sie z miejsca.

- Nie słyszałaś co do ciebie powiedziałem - Podniósł ton swojego głosu wstając z fotela. Wiedziałam co mógł mi zrobić, od jakiegoś czasu cały czas to robił. Spuściłam wzrok odwracając się do niego plecami. Zaczęłam iść w stronę schodów.
Zbił  mnie z tropu, nie wiedziałam teraz czy uwierzył w moją gatkę o nawróceniu czy też wiedział że kłamie.
 Byłam pewna jednego, że jeżeli  nie uwierzył w moje kłamstwo to muszę jak najszybciej go przekonać.

- Jadę na zakupy! Nie masz prawa wyjść z domu!- Krzyknął dość wkurzony, chwile później usłyszałam warkot silnika.
Miałam teraz szanse żeby uciec, ale nie mogłam. To jeszcze nie był ten czas. Zbiegłam na dół szukając jakiegoś telefonu, w miejscu gdzie znajdował się poprzedni, niczego nie dostrzegłam. Wiem że miałam czekać na sygnał od Justina, ale nie mogłam. Musiałam z nim porozmawiać, wiedzieć co u niego, jak rozwinęła się sytuacja, po prostu chciałam usłyszeć jego głos.
Po niedługim czasie w końcu znalazłam w kieszeni spodni Jeremiego to czego szukałam, mój telefon. Wzięłam iPhona do ręki po czym wybrałam numer Justina.
Parę sygnałów, a gdy w końcu usłyszałam ten łagodny głos po moim ciele przebiegły przyjemne dreszcze.

- Justin?

- Van. Skąd masz telefon?- Zapytał na jednym wdechu

- Znalazłam w jego rzeczach. Pojechał po coś do jedzenia.

- Jak się czujesz, mała?

- Lepiej, próbowałam wmówić mu dzisiaj że nie powinniśmy byś ze sobą.

- Uwierzył?- Zapytał zszokowany

- Nie wiem wydawałoby się że tak, ale jak skończyłam swoją wypowiedź to się nieco zdenerwował.-Powiedziałam stając przed oknem i patrząc czy ojciec nie wraca.

- Nie uderzył cię, prawda ? - Jego głos już czaił w sobie pewną złość.

- Nie..nie tym razem - Odpowiedziałam szeptem, słysząc jego westchnięcie. Wiedziałam że przytłaczało go to że nie może mnie chronić tak jak to robił dotychczas. Po chwili ciszy, która wydawać by sie mogło ze trwała wieki, Jus zaczął mówić.

- Kochanie twoja przyjaciółka Lily ma domek na Florydzie, prawda?

- Tak.. masz jakiś plan?- Zapytałam nie wiedząc co ma na myśli.

- Mógłbym się z nią spotkać i poprosić o wynajęcie go na pewien okres czasu.

- Nie chcę jej w to mieszać, nie chce żeby miała kłopoty - Od razu zaprzeczyłam wszystkiemu.

- Masz jakiś lepszy pomysł ? - Westchnęłam.

- No dobrze, ale bądź ostrożny, żeby nikt was nie widział.

- Mam samochód od Ryana, używany, ale nie widać tego po nim. Jego Brat wynajął  mi go za małą cenę.

- To dobrze,jak widać wszystko idzie w dobrym kierunku - Uśmiechnęłam sie lekko

- Kochanie, odezwij sie jutro. W moim pokoju pod łóżkiem jest skarbonka weź wszystkie pieniądze, powinno byś około 600$. - Dodałam przypominając sobie o moich oszczędnościach.

- O nic się nie martw, zadzwonię. Trzymaj sie, już niebawem sie zobaczymy, kocham cię- Wyszeptał po czym rozłączył się. Jak zwykle, by nie wzbudzić podejrzeń usunęłam ostatnie połączenie a telefon włożyłam z powrotem do spodni Jeremiego. Wyszłam z pokoju zostawiając wszystko tak jak leżało gdy weszłam. Przez to wszystko czułam się jak w jakimś cholernym filmie, to ani trochę nie było normalne. Zeszłam na dół, usiadłam na kanapie po czym za przyciskiem pilota włączyłam telewizję. Oglądałam Ekipe z New Castle, nim się obejrzałam ojciec wszedł do domu. Przestraszyłam się bo nie wolno mi było nawet oglądać telewizji.
Szybko wstałam wyłączając telewizor.

- Ja.. Przepraszam Tato chciałam obejrzeć telewizję- Jąkałam się zdenerwowana, w końcu nie wiem do czego może być zdolny po ostatnim.

- Mam nadzieje że byłaś tutaj cały czas i oglądałaś tylko telewizję?- Podniósł brew ku górze. Nigdy mi nie ufał i pewnie już nie zaufa.

- Tak tato, byłam tutaj,  nie masz się o co martwić, nie miałabym gdzie pójść nie znam tej okolicy.- Odpowiedziałam patrząc mu prosto w oczy.

- Dobrze. Przyniosłem pełno jedzenia zjedz coś i idź na górę.

- Ale tam nie ma telewizji..- Jęknęłam zirytowana

- Rób to co ci kazałem i idź na górę, jeszcze raz się sprzeciwisz a inaczej porozmawiamy- Syknął już nieco wkurzony.
Wolałam z nim nie zaczynać, wiedziałam już do czego może się posunąć i nie chciałam by tamta sytuacja się powtórzyła. Mój policzek był jeszcze nieco zaróżowiały ale nikt tego nie widział, oprócz mnie bo to ja zakrywałam ten ślad pudrem i innymi kosmetykami. Tak samo jak ukrywałam swoje wszystkie uczucia czekające tylko na moment w którym miałam pokazać że nie jestem tak silna jak to może sie wydawać.

________________________________
Hej ;)
Jakoś ten rozdział nie kleił nam sie by go napisać, długo to zeszło, za co przepraszamy ;)
Postanowiłyśmy że rozdziały dodawane będą jeden na tydzień 
Jeżeli rozdział wam sie spodobał mamy nadzieje że wyrazicie swoje opinie w komentarzu 

2 komentarze: