niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 23

Nie umiałam zasnąć. Leżałam na łóżku patrząc się bezmyślnie w sufit.  Dlaczego te wszystkie problemy akurat uczepiły się mnie i Justina? Przecież nie robimy nic złego, dlaczego szczęście w tych czasach jest zakazane.. Nie rozumiem i pewnie nigdy tego nie rozumiem.

Była już chyba godzina 22  a ja  leżałam w łóżku, delikatnie głaszcząc dziecko po główce, czułam sie wtedy nieco lepiej. Nie żałuje tego że założyłam rodzinę z własnym bratem, nie żałuje żadnej minuty spędzonej z nim. Nigdy nie pomyślałam w w zły sposób o tych wszystkich zdarzeniach związanych ze mną i Justinem. Jestem dumna z tego że urodziłam dwójkę wymarzonych dzieci, ponieważ przyszły one na świat mimo tych wszystkich przeciwności losu.

Było już dość późno, byłam prawie pewna że Jeremy poszedł już spać. Wstałam z łóżka powoli  by nie obudzić Amy i po cichu podeszłam do torby, którą od razu  otworzyłam szukając telefonu. Już po krótkiej chwili urządzenie było w mojej dłoni. Zmartwiłam sie stanem baterii lecz większą uwage zwróciły  2 nowe wiadomości od Justina.

Od: Kochanie
Matko boska skarbie!  Nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłaś, myślałem że  już nigdy nie odpiszesz.
Nie wiem co mam napisać.. tak cholernie źle się czuję.  Odpisz mi proszę, chcę wiedzieć co to ścierwo Ci robi. Nie pozwolę by stała wam się krzywda. Obiecuję Ci że wszystko będzie już dobrze ale musisz mi troszkę pomóc słoneczko.  Już za parę dni się spotkamy, zabierzemy się stąd razem z dziećmi  i będziemy wreszcie szczęśliwi, tym razem na pewno...
Odstresuj się choć na chwilę, pomyśl o nas, razem, mi ta myśl strasznie pomaga.
Kocham, Twój Justin

Wzruszyłam sie, co pokazała samotna łza spływająca po moim policzku. Położyłam telefon z powrotem do torby i ułożyłam się wygodnie na łóżku. Jutro mu odpiszę -Pomyślałam po czym zamknęłam oczy wyobrażając sobie obraz jaki przedstawił mi mój narzeczony.

Noc jak zwykle była tak samo męcząca jak i dzień. Trzykrotne wstawanie do Amy wcale nie pozwalało mi w pełni wypocząć. Nie chcę przez to powiedzieć że mam dość tych nocnych pobudek, po prostu chciałabym się wyspać.

 Tym razem sama obudziłam się  dopiero o 10 co pozwoliło nacieszyć mi się moim 3 godzinnym snem. Nagle zdałam sobie sprawę że jest za cicho, nie słyszałam oddechu Amy. Szybko spojrzałam na łóżko i ujrzałam że nie ma mojej córeczki. Zerwałam się z łóżka jak poparzona nawet nie zwracając uwagi  na ból mojego ciała. Od razu zbiegłam na dół  i nikogo nie zastałam. Przeszukałam całe mieszkanie, ale nigdzie nie było Amy ani tego psychola. W tym ogromnym domu byłam tylko ja..

Opadłam na podłogę w swoim pokoju zanosząc sie płaczem paniki.

-Gdzie jest moje dziecko do cholery!-Krzyknęłam ciągnąc się za włosy. Wyciągnęłam telefon z torby po czym wybrałam numer do Justina. Ręce trzęsły mi sie jak nigdy.

-Halo- Usłyszałam zaspany głos Justina.

- Justin, on ją zabrał! Obudziłam się rano i zobaczyłam że jej nie ma! - Zapłakałam  głośno.

- Vanessa!

- Ten bydlak ją zabrał, Justin proszę uratuj ją! Jak jej się coś stanie nie daruje sobie tego!- Rozpłakałam się już do końca. Łzy moczyły mi koszulkę. Teraz najważniejsze było by moja córeczka wróciła do mnie cała i zdrowa.

- Jasna cholera!  - Krzyknął Juss  aż zadrżałam. - Powiedz mi gdzie jesteś. Przyjadę do Ciebie- Powiedział już nieco spokojniej.

- Jestem 20 km za miastem. Od razu jak zjedziesz z miasta w pra...- Bateria padła..Moja panika wzrosła. Na pewno wie gdzie to! Znajdzie mnie! Próbowałam przekonać samą siebie.

Wzięłam moją torbę spod łóżka po czym spakowałam moje ubrania.  Kiedy spakowałam rzeczy stanęłam przy oknie i patrzyłam czy może ujrzę samochód Jeremiego parkujący przed domem. Minęło może 15 minut a ja byłam cała zalana łzami. Wewnątrz mnie panował ogromny chaos, nie potrafiłam się uspokoić wiedząc że mojemu dziecku może stać się krzywda, a do tego nie wiadomo czy nadejdzie jakaś pomoc..

Modliłam się, by Amy wróciła do mnie jak najszybciej, czułam że zaraz nie wytrzymam. Przecież gdyby coś jej się stało bym sobie tego nigdy w życiu nie darowała. Moje rozmyślenia przerwał nagły warkot silnika. Spojrzałam przez okno i ujrzałam Justina wychodzącego z samochodu, za nim wysiedli również Ryan z Chrisem. Czułam ogromną ulgę, wiedziałam że da sobie rade.

 Zbiegłam na dół pełna szczęścia, mimo że moje biodra całe były w siniakach. Nie mówiąc już o twarzy. Otworzyłam drzwi od domu wtulając się w Justina, mój szloch był głośny, chwilami nie poznawałam swojego głosu.

- Zabrał ją. Chce moje dziecko z powrotem!-Zapłakałam pociągając nosem. Justin wziął mnie na ręce po czym wszedł ze mną do domu. Usiadł się ze mną na kolanach na kanapie i mocno przytulił.

-Cii..Spokojnie Van, musisz być silna. Obiecuję Ci że mała wróci cała i zdrowa tylko musisz się uspokoić- Wyszeptał mi do ucha gładząc moje plecy.

- No już słoneczko, proszę uspokój się..- Przetarłam załzawione oczy po czym mocno wpiłam się w usta Jaya. Chłopak oddał pocałunek wplątując dłonie w moje włosy.

- Tak bardzo tęskniłem- Wydyszał, ściskając mnie mocniej. Delikatnie uśmiechnęłam się poprzez łzy  po czym syknęłam głośno kiedy złapał za moje biodra. Chłopak niemal od razu odchylił materiał moich spodni patrząc na fioletowego siniaka. Złożył pocałunek na moim ramieniu gładząc delikatnie moje biodra.

-To nic, naprawdę- Starałam się go uspokoić, widziałam jak gniew czaił sie w jego oczach. Odepchnął mnie lekko, wstał i chodząc w kółko starał sie opanować wściekłość.

- Obiecuje Ci że on już nigdy nie zrobi Ci krzywdy- Wyszeptał klękając przede mną. Kiwnęłam głową na znak zgody po czym wstałam z kanapy idąc do kuchni. Nalałam wszystkim soku po czym usiedliśmy.

- Chcę żeby ona już wróciła- Łkałam cicho czując sie coraz gorzej- Tak strasznie sie martwię- Histeryzowałam  ale mimo wszystko starałam się wierzyć że dostanę moją kruszynkę z powrotem.

- Nie martw się Nessy, dostaniecie ją, myślę że nawet on nie jest w stanie zrobić jej krzywdy, to jego wnuczka- Powiedział Ryan na co Chris kiwnął głową.  Z każdą chwilą zaczynałam odłączać sie od świata, zagubiłam sie w swoich myślach. Obudził mnie dopiero naprawdę głośny trzask drzwi.

- Wrócił...

______________________________________

Hejoo <3 
Kolejny rozdział ;) 

Mamy nadzieje że wam sie spodoba i wyrazicie swoje opinie w komentarzu, to dla nas naprawdę ważne :*


piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 22

Notka pod rozdziałem, bardzo ważne ;*

Cztery dni, kiedy musiałam przebywać tak strasznie blisko Jeremiego.. W szpitalu kiedy tylko miałam szanse  wypełniając kartę moich dzieci napisałam szybko króciutką notatkę która mówiła że zostałam porwana, podałam numer Justina, żeby powiadomić go że został tu jego synek, miałam nadzieje że wszystko dobrze sie skończy, na co sie nie zapowiadało.

Tak strasznie się bałam o maluszka, ale także i o siebie. Jeremy jest nieobliczalny nigdy nie wiedziałam i do tej pory nie wiem czego mogłam sie po nim spodziewać. Nawet nie miałam czasu by cieszyć sie tym wszystkim, nie miałam czasu by spojrzeć na swoją córeczkę, wyszeptać jej imię. Wtedy przypomniałam sobie jak bardzo z Justinem kłóciliśmy sie o imiona dla tych szkrabów. Amy, zawsze marzyłam tym by dać tak mojej córce na imię. Justin natomiast uparł sie by chłopczyk, jego pierworodny syn nosił imię Jay. Tak było, tak strasznie sie bałam że to była ostatnia rzecz jaka mi będzie przypominać o Justinie.

Rano wstałam z łóżka choć nie miałam siły na nic, obolała, marzyłam tylko o tym by zostać na swoim miejscu i nigdze sie nie ruszać. Kiedy dojechaliśmy jak do domu Jeremiego zostałam pobita, czego od razu mogłam sie spodziewać. Uderzyłam o barierkę która prowadziła na pierwsze piętro domu, z czego powstał ogromny siniak na biodrze. Całą noc praktycznie przepłakałam bojąc się o życie moje i moich dzieci, przecież mój synek został w szpitalu, bez nikogo.. Tak strasznie pragnęłam tego by ktoś zadzwonił do Justina, o wszystkim mu powiedział...żeby nas uratował.

Moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. W nocy 4 razy budziłam sie gdy malutka płakała.  Do tego wszystkiego w pobliżu nie było prawie nic co przydałoby się dla niej, Amy spała u mojego boku, nie chciałam jej opuszczać nawet na chwile.

Około 6 nad ranem kiedy w końcu udało mi sie usnąć na dłuższą chwile ponownie usłyszałam straszliwie głośny płacz dziecka.. Położyłam rękę do czoła wzdychając. Byłam wykończona. Z trudem wzięłam małą na ręce delikatnie, bojąc sie że zrobię jej krzywdę kołysałam ją nucąc cichutko kołysankę którą pamiętałam jeszcze z dzieciństwa.. Mając przy sobie taką małą istotkę czuło sie niesamowite szczęście i troskę. Teraz kiedy już zostałam matką odpowiadam nie tylko za swoje bezpieczeństwo ale i za bezpieczeństwo mojej rodziny. Wierzę, że niedługo uda mi się stąd uciec, na pewno. Justinowi sie uda po nas przyjechać, powtarzałam to sobie w głowie tak często by w końcu sprawić że zamieni sie to w prawdę.

W kącie pokoju, zauważyłam pieluszki, chociaż za tyle byłam wdzięczna, nie do końca wiedziałam jak mam ją przewinąć, ale udało mi sie.

Gdy zerkałam na Amy, ona jakby uśmiechała sie co dodawało mi tyle odwagi co nigdy. Kiedy nakarmiłam dziecko poczułam że ja też muszę coś zjeść, byłam nieco osłabiona. Zeszłam powoli na dół, dalej w ramionach kołysając niemowlę. Kiedy przekroczyłam próg kuchni Jeremy spojrzał na mnie z pode łba, tego sie najbardziej bałam. Odwróciłam szybko wzrok podchodząc do lodówki, lęk z każdą chwilą we mnie wzrastał.

-Daj mi ją- Rzekł wstając i podchodząc do mnie.  Zamarłam. Nie wiedziałam skąd nagle wzięło sie u mnie tyle odwagi, nie dbałam o konsekwencje. Odwróciłam się twarzą do mężczyzny po czym wysyczałam z jadem, który wypełniał każde słowo wypowiedziane z moich ust.

- Nie pozwolę Ci zrobić jej krzywdy. Możesz ze mną robić wszystko ale na nią nie możesz nawet patrzeć, rozumiesz? - Jednak on nigdy nie dawał za wygraną. Musiał dostać to czego chciał.

- Powiedziałem że masz mi ją dać! Ciesz sie że już dawno jej sie nie pozbyłem, jest tylko kłopotem, tak samo jak Ty! - Ryknął a w moich oczach stanęły łzy. Dlaczego on tak bardzo nienawidził wszystkiego co go wokół otacza, nie mogłam tego zrozumieć. złożyłam delikatny pocałunek na czole Amy po czym dałam ją niepewnie na ręce tego wstrętnego mężczyzny który śmie sie nazywać moim ojcem. Mężczyzna wziął moje dziecko a ja miałam ochotę krzyczeć, bałam sie.. Z trudem oddychałam patrząc na tą kruszynkę.

- Zrób sobie jedzenie i nie gap się tak na mnie jakbym miał jej zaraz złamać kark- Syknął a po moim plecach przebiegły ciarki.  Powoli odwróciłam się w stronę blatu, zrobiłam sobie jedną kanapkę.  Położyłam wszystko przy stole a sama podeszłam do mojej córeczki, widziałam że  zbierało jej się na płacz. Spojrzałam na Jeremiego  gdyż nie wiedziałam czy mogę wziąć od niego dziecko.

- Jest jej zimno- dotknęłam jej rączki, która porażała chłodem. - Nie mam dla niej cieplejszych ubranek..- Powiedziałam ze łzami w czach po czym zdjęłam z siebie bluzę i owinęłam ją.

Jeremy spojrzał na mnie surowym wzrokiem choć widziałam w nich też coś innego, dobrego.

- Czego ona potrzebuje? - Byłam w szoku, nie wierzyłam że zaczął kimś sie przejmować.

- Coś ciepłego, śpioszki może, kocyk..- Powiedziałam cicho, czułam że łamie mis ie serce kiedy patrzyłam na córeczkę.

- Idź z nią do mojej sypialni i weź z niej dwa koce, ogrzej ją a ja pojadę po te rzeczy. - Powiedział biorąc kluczyki do samochodu z blatu, lecz zatrzymał sie jeszcze na chwile - Chyba nie muszę Ci przypominać że nie masz prawa się stąd ruszać?

- Zostanę tu - Jęknęłam chcąc by pojechał już do tego sklepu. Kołysałam maluszka chcąc ja jak i siebie uspokoić.

Już po chwili wyjechał samochodem na miasto mówiąc że za 2 godziny wróci. Mimo zakazu chciałam wykorzystać tą sytuacje, chciałam znaleźć telefon. Pilnowałam czy przypadkiem malutka nie zaczyna płakać, jednak w całym domu panowała cisza.  Nagle przypomniało mi się że w torbie szpitalnej miałam swój telefon, jak najszybciej mogłam pobiegłam do pokoju po czym wzięłam torbę i zaczęłam go szukać.  W końcu znalazłam, zostało niewiele procent baterii. Pierwsze co zobaczyłam to bardzo dużo nieodebranych połączeń i sms'ów. Między innymi od Justina.

Od: Kochanie
Słoneczko gdzie jesteś? Proszę cię daj znać że  nic ci nie jest! 

Od: Kochanie
Księżniczko dzwonili ze szpitala że mam syna. Tak bardzo cię przepraszam że spierdoliłem sprawę i nie było mnie przy narodzinach naszych maleństw..
Nasz syn jest najpiękniejszym dzieckiem jakie kiedykolwiek widziałem, Jest strasznie do Ciebie podobny. Nie martw się o niego  bo jest w dobrych rękach. Nie pozwolę by stała Wam się krzywda i obiecuję że znajdę Was tylko proszę Cię nie rób nic głupiego. Kocham, Twój Justin

Od: Lilly
Odezwij sie! Wiem o wszystkim i nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo boję się o Ciebie i dziecko. Mam nadzieję że jakoś się trzymasz, wiem że to trudne domyślam się ale pamiętaj o maluszkach i Justinie. Chłopak cały dzień płaczę, obwinia sie. Szukamy Cię, jeżeli chociaż przeczytasz nasze wiadomości to proszę odpisz, daj jakikolwiek znak że żyjesz i nic wam nie jest.

Z moich oczu popłynęły łzy, strużkami po policzkach,  skapywały na ziemię. Wiedziałam że musiałam bronić moje dziecko przed ojcem ale naprawdę bałam się także o siebie...  Niedawno urodziłam dwójkę dzieci i nie mogę się przemęczać a tym czasem zaliczyłam już sporo siniaków.

Spojrzałam na stan konta i zobaczyłam że jest jeszcze parę groszy,  może  starczy na 3 sms'y . Spojrzałam za okno czy Jeremy jeszcze nie wrócił po czym zaczęłam pisać sms'a do Justina.

Do: Kochanie
...jestem cała i zdrowa. Z Amy też jest wszystko w porządku.. Tęsknie Justin i nawet nie wiesz jak bardzo boję się o małą.. To okropne co Jeremy robi.. Obiecuję Ci że cokolwiek miałoby się stać to prędzej za nią zginę niż dam ją dotknąć w niewłaściwy sposób temu bydlakowi.

Uratuj nas. 
Kocham Cię ponad życie, wierze że już niedługo będziemy razem.
Nie wiem czy wytrzymam więcej. Zabierz nas stąd!

Rozpłakałam się jak małe dziecko kiedy spojrzałam na moją posiniaczoną twarz.  Choć  dobrze wiedziałam  że lada moment Jeremy może wrócić to nie przejmowałam się tym, nie w tamtej chwili. Kiedy wiadomość została dostarczona znów wyciszyłam telefon i wrzuciłam go głęboko do torby. Poszłam do pokoju w którym leżała moja kruszynka.

- Nie pozwolę Cie skrzywdzić słoneczko, już niedługo wszyscy będziemy razem, szczęśliwi, obiecuje- Wyszeptałam całując główkę córeczki.
_________________________________________________________________________________
HEJ!
WIEMY ŻE DAWNO NAS NIE BYŁO ALE MAMY SPORO NAUKI I NIE DAJEMY RADY PISAĆ. NIE JESTEŚMY W STANIE OKREŚLIĆ CO ILE BĘDZIE POJAWIAŁ SIĘ NOWY ROZDZIAŁ ALE POSTARAMY SIĘ DODAWAĆ MINIMUM RAZ NA DWA TYGODNIE  CZASAMI DODAMY SZYBCIEJ ALE W ZALEŻNOŚCI JAK MI UŁOŻĄ SIĘ TRENINGI A IZIE WOLNY CZAS. 
do zobaczenia wkrótce. 
KOCHAMY WAS <3