wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 21

Obudziłam się w szpitalu, bez wiedzy co tu robię, ani jak tu trafiłam. Spojrzałam na mój brzuch, nie czułam nic. Żadnego kopnięcia... nagle pomyślałam że coś stało się z dziećmi.. Przecież krwawiłam i miałam mocne bóle..  Nacisnęłam na czerwony guzik, który wisiał nad łóżkiem i już po chwili do sali weszła pielęgniarka.

- Dzień dobry widzę że już się pani obudziła- Uśmiechnęła się w moją stronę ciepło

- Co z dziećmi? Dlaczego nic nie czuje?- Zapytałam gdy kobieta postawiła pierwszy krok w sali. Krzyknęłam wręcz ale tak strasznie bałam się o dzieci, że nie mogłam inaczej zareagować.

- Ah tak.. Nie czuje pani nic bo miała pani cesarkę. Dzieci są aktualnie na badaniach.- Kiedy to powiedziała zapłakałam z radości.

- Są zdrowe? Nic im nie jest?- Wciąż płakałam i nie zanosiło się na to bym w najbliższym czasie przestała. Właśnie zostałam matką.. Pielęgniarka zachichotała cicho na moje emocje.

- Dzieci są zdrowe, są wcześniakami  i o ile dobrze mi wiadomo to moja przyjaciółka je bada i wspominała że jeszcze nie widziała tak słodkich maluszków.

- Kiedy będę mogła je zobaczyć?- Zapytałam uśmiechając się od ucha do ucha.

- Najwcześniej za godzinę. Musi pani coś zjeść i odpocząć a my w tym czasie dokończymy badania.- Powiedziała wychodząc z sali.  Położyłam z powrotem głowę na łóżku  błagając by ta godzina minęła jak najszybciej. Chcę już zobaczyć dzieci, przytulić i powiedzieć im jak bardzo je kocham. Wiem że one i tak nie zrozumieją co mówię, ale tak bardzo chciałam je już mieć w swoich ramionach.

Nagle, w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka..Justin! O mój boże, przecież on nawet nie wie że jestem teraz w szpitalu. Musiałam do niego zadzwonić ale nie miałam przy sobie żadnej komórki. Kiedy znowu miałam sięgnąć po guzik by sprowadzić pielęgniarkę do sali wszedł jakiś mężczyzna. Zmrużyłam oczy przypatrując się zdziwiona postaci w kapturze. Wysoki, dobrze zbudowany człowiek...czego chciał?

- Przepraszam? Szuka pan kogoś? - Zapytałam nadal wypalając dziurę w głowie mężczyzny. Przeżyłam kompletny szok gdy ów osoba podniosła głowę. Moje źrenice rozszerzyły się w niedowierzaniu.

- Co Ty tu robisz?! - Podniosłam ton swojego głosu, lekko podnosząc się na rękach.

- Zamknij się - Jego głos. Tak dawno go nie słyszałam i wcale nie chciałam usłyszeć. Już miałam sięgnąć po czerwony guzik by wezwać pomoc ale on szybko ruszył w moim kierunku biorąc gwałtownie moją rękę.

- Puszczaj mnie! Ratu... - Zatkał mi usta swoją zimną, silną ręką. Wyrywałam się przez chwile, ale to było na nic, nic nie mogłam zrobić.

- Uspokój się - Warknął. Patrzyłam mu prosto w oczy chcąc z całej siły wyrazić to jak bardzo go nienawidzę. Przytaknęłam lekko głową dając mu znak że już będę cicho.

- Miło się witasz z ojcem po tak długiej rozłące - Mamrocze pod nosem a ja wycieram usta rękawem mojej koszuli.

- Kpisz sobie? - Mały chichot wydobył się z moich ust lecz pożałowałam tego gdy mocniej ścisnął moją rękę.

- Kto jest ojcem tych dzieci? - Zatkało mnie. Milczałam, ale on nie dawał za wygraną.

- Pytam!

- O jakie dzieci Ci chodzi?

- Oj proszę Cie, nie udawaj głupiej, przecież to ja Ci pomogłem sie tu przywlec, a teraz mów! - Warczał. W końcu nie wytrzymałam.

- A jak myślisz?! - Syknęłam mu prosto w twarz. Każde moje słowo było przesiąknięte nienawiścią.

- Oczywiście że Justina - Przeniosłam wzrok na swoje dłonie. Nastała cisza, a najgorsze było to że nie wiedziałam co nastanie po niej, czy będzie wrzeszczał czy może zacznie mną szarpać. Lecz ani to ani to nie nastąpiło. Zamiast tego jego głos był formalny, spokojny, ale gdy tylko znowu na niego spojrzałam zauważyłam że był spięty.

- Za chwile pielęgniarka przyniesie tutaj te bachory, a gdy tylko zostaniemy sami, bierzemy je i opuszczamy szpital rozumiesz?- Jad z jego ust kapał na świeżą pościel. Przerażenie z grymasem pojawiło się na mojej twarzy.

- Oszalałeś - Mruknęłam lecz pożałowałam tego już po chwili. Ramie niemal od razu zabolało mnie od przyciskania jego mocnych szponów.

- Pamiętaj do kogo mówisz - Syknął. Odskoczył ode mnie w momencie gdy drzwi od sali się otworzyły a do środka weszła pielęgniarka z jednym maluszkiem. Lekka łezka zakręciła mi się w oku gdy zobaczyłam te malutkie rączki, zamknięte oczka. Kobieta położyła dziecko na mojej piersi uśmiechając się serdecznie.

- Drugi niemowlak jest jeszcze badany, potrwa to troszkę ale proszę się nie martwić - Gdy skończyła tą wypowiedź ponownie opuściła sale. Nastała ta chwila, trzymałam swoje dziecko w ramionach, chciałam żeby czas się zatrzymał żeby zamiast ojca stał obok mnie Justin. Łza smutku uciekła z oka gdy zdałam sobie sprawę z tego co się na prawdę działo.

Byłam zupełnie sama, z psychopatycznym ojcem który miał plan by rozdzielić mnie na zawsze z Justinem, który zniknął..

_____________________________

Hejo <3 
Długa przerwa - przepraszamy :* 

Mamy nadzieje że rozdział wam się spodobał i wyrazicie opinie w komentarzu ;)