Vanessa
- Justin ! - Krzyknęłam po raz kolejny, próbując wydostać się z zamkniętego samochodu. Nie mógł nic zrobić, tak samo jak i ja. Ojciec nie odzywał się do mnie od dłuższego czasu, moje błagania by mnie puścił nie poskutkowały. Obawiałam się że teraz mogę widzieć Justina po raz ostatni. Samochód był cały zapakowany rzeczami które dla mojego ojca były najważniejsze, tak bardzo spieszył się by odejść od swojego syna i byłej żony. Za wszelką cenę chcieli poróżnić mnie i Justina, aż nie zauważyli że sami niszczą swój związek. Rozstali się tuż po tym gdy się dowiedzieli. Nie wybieramy sobie przecież miłości, ona wybiera nas. Niektórzy ludzie tego nie rozumieją, za wszelką cenę chcą udowodnić że jest zupełnie inaczej. Wszyscy myślą że mój związek z Justinem, jest czymś ohydnym, złym. Ja tak nie uważam, dwoje ludzi kocha się ponad wszystko, czy właśnie nie na tym polega miłość.
- Tato, proszę..- Dalej szlochałam, nie odrywając wzroku od Justina za szybą.
- Zamknij się - Warknął, ostatni raz spoglądając na syna, który cały czas szarpał za klamkę chcąc wydostać z auta swoją dziewczynę.
-Daj nam się chociaż pożegnać-Błagałam
-Wasz czas już się skończył.-Splunął, odpalając samochód.
- Justin..- Ostatni raz na niego spojrzałam, ocierając coraz więcej łez.
- Nienawidzę Cię ! - Krzyknęłam na cały samochód do ojca który w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Podkuliłam nogi pod brzuch, zastanawiając się jak teraz moja codzienność będzie wyglądać, co będę robić, co On będzie robił. Jedyne co Jeremy mi powiedział to ile dzieliło mnie i Justina. Czułam że sprawia mu przyjemność patrzenie jak bez niego czuje że nie jestem już sobą, nie czuje się bezpieczna. Nic mi po nim nie zostało, nie mam nawet jak się z nim skontaktować. Rodzice wszystko dokładnie zaplanowali, rozdzielenie nas nie tylko zniszczyło ich małżeństwo ale i stało się ich codziennością. Dlaczego ludzie w tych czasach są tak mało tolerancyjni, dlaczego nie mogą uszanować woli innego człowieka. Dlaczego?
Oparłam głowę o nagłówek, ocierając wierzchem dłoni łzy z moich policzków. Nie mogłam sobie wyobrazić nawet jednego dnia bez Justina, nie mógł mnie już przytulić gdy się czegoś bałam, nie mógł pocieszyć gdy byłam smutna, nie mógł po prostu być przy mnie. Był dla mnie wszystkim, spędziliśmy ze sobą całe życie, na krok się nie rozstawaliśmy, a teraz tak brutalnie zostaliśmy od siebie oddzieleni. I jaki to wszystko ma sens..
Droga trwała miej więcej trzy godziny, trudno określić dokładnie czas gdy nie ma się telefonu czy zegarka. Zabrali mi i Justinowi wszystko co mieliśmy. Począwszy od telefonów,zegarków, a nawet gier czy laptopów.
-Wysiadaj- Warknął wyciągając mnie siłą z samochodu. Mocny uścisk na ramieniu, otrząsnął mnie, przypominając o prawdziwym świecie. Gdy stanęłam na nogi, puścił mnie i poszedł do bagażnika wyjąć niewielką ilość rzeczy. Dom nie był duży, na pewno też nie przypominał żadnych luksusów.
- Weź to - Szorstki głos ojca dobiegł do moich uszu. Wzięłam pudełko w którym była połowa moich ubrań, ruszyłam w stronę domu. Otwierając małą furkę, przekroczyłam próg posesji.Gdyby nie malutki ogródek tuż przed wejściem, to miejsce zdecydowanie mogło by uchodzić za ponure. Schody na werandę wdiać było że potrzebują naprawy. Usiadłam na ławeczce która podstawiona była koło drzwi, czekając na Jeremiego. Po chwili, gdy upewnił się że samochód jest zamknięty ruszył w moją stronę, otworzył drzwi i wszedł do środka. Zrobiłam to co on, rozglądając się na wszystkie strony. Jak już mówiłam wcześniej nie było żadnego luksusu, na parterze znajdował się salon. Mały, przestronny. Kuchnia w której znajdował się mały piekarnik, lodówka, blat i parę szafek.
Weszłam po schodach na piętro. Znajdowały się tam dwa pokoje, mój i Jeremiego. Weszłam do swojego, to co zobaczyłam mnie bardzo zszokowało. Ściana była obdrapana, szafki były stare i zakurzone, a na środku nie było nawet łóżka, tylko stary materac na którym znajdował się fioletowy koc i poduszka. Zbiegłam na dół, wcale nie zdziwił mnie fakt iż mój ojczulek już siedział sobie na kanapie oglądając mecz z puszką piwa w ręku.
- Co to ma być? To nawet nie wygląda na pokój!- Krzyknęłam zirytowana.
- Spodziewałaś się czegoś więcej? Nie musiałabyś tu mieszkać gdybyś nie puszczała się z własnym bratem- Krzyknął
- Nigdy nie robiliśmy nic złego.. Dlaczego aż tak bardzo nas nienawidzisz? Dlaczego chcecie razem z Pattie nas rozdzielić?- Zaszlochałam
- Jesteś jej córką! Nie toleruje tego że zwracasz się do niej po imieniu, okaż choć trochę szacunku..
- Po tym co mi zrobiliście mam mieć do was szacunek? Jesteś nienormalny! Ty i matka!- Krzyknęłam.
- Ty niewdzięczna...- Podszedł do mnie uderzając mnie w policzek. W moich oczach zebrały się łzy.
- Wypierdalaj na górę bo nie ręczę za siebie! - Weszłam na piętro po czym usiadłam koło okna płacząc. Nie mogłam pojąć dlaczego mi się przytrafiają takie złe rzeczy, czym sobie zasłużyłam. Chciałam wiedzieć jak radzi sobie Justin, jak on to znosi. Niestety nie mogłam nawet skontaktować się z nim. Tak bardzo pragnęłam usłyszeć z jego ust że wszystko będzie dobrze, że jeszcze będziemy szczęśliwi. Łudzę się że rodzice kiedyś zrozumieją ile przykrości, krzywd nam wyrządzili i pozwolą nam być razem.
Siedziałam na parapecie wylewając coraz więcej łez, godziny mijały szybko nim się zorientowałam na dworze było już ciemno.
Zegar wskazywał 23. Po cichu zeszłam na dół, nie mogłam siedzieć bezczynnie, musiałam znaleźć sposób by chociaż na chwile skontaktować się z Jusem. Przeszukałam cała kuchnie, lecz nic nie znalazłam. Najciszej jak potrafiłam udałam się do małego salonu, ciemność jeszcze bardziej utrudniała mi bym coś dostrzegła, chodziłam między kanapą, dotykając rzeczy które stały na półce, aż wreszcie w moich dłoniach poczułam telefon.Wzięłam go do ręki po czym wyszłam na werandę. Szybko wybrałam numer Justina. Miałam ogromną nadzieje że tak samo jak ja wybrał się na poszukiwania swojej własności i tylko czeka na sygnał ode mnie. Mało prawdopodobne, ale spróbować można..Po trzech zaczęłam tracić nadzieje że moja teoria choć trochę może być prawdziwa, lecz nagle.. ktoś odebrał.
- Justin?- Wyszeptałam chcąc nie pozwolić wydostać się łzą
-Van? Skarbie..- Jego kojący głos.. Tak bardzo żałowałam że nie mogę go teraz zobaczyć.
- Tak bardzo tęsknie.. Nie chce tu być. Nawet nie wiesz jak strasznie tu jest..
- Co się tam dzieje?- Zapytał zaniepokojony
- Ja.. nie nic
- Kochanie mi możesz powiedzieć
- Jeremy, wiesz..zachowuje się inaczej..teraz jest skłonny do tego żeby nawet mnie uderzyć..- Zaszlochałam cicho
- Jebany skurwiel! Jak on mógł cię tknąć!- Wykrzyczał do słuchawki.
- Justin proszę, zabierz mnie stąd- Wymamrotałam, już nie wytrzymując.
- Powiedz mi gdzie jesteś a obiecuje ci że wezmę cię stamtąd - Udawał opanowanego, lecz ja wiedziałam że bał się tak samo jak ja.
- Jestem w Detroit w Michigan - Wyszeptała, bojąc się że w każdej chwili ociec może sie obudzić.
- To kawał drogi. Kochanie daj mi parę dni, zdobądź zaufanie tego dupka, ja zdobędę matki i wtedy będziemy mogli wychodzić z domu. Pożyczę samochód od Ryana spakuje najważniejsze rzeczy i wtedy zadzwonię do Ciebie. Zadzwonię za dwa dni i wszystko ustalimy okey?- Zapytał. Przez nerwy ledwo mogłam utrzymać telefon w dłoni.
- Tak... Kocham Cię Justin-Wyszeptałam
- Ja Ciebie tez skarbie, a teraz idź już spać.. jest już późno słodkich snów. - Po tych słowach rozłączyłam się, usunęłam ostatnie połączenie po czym po cichu odłożyłam telefon i tak szybko jak tu przyszłam, tak poszłam do swojego, nowego ''pokoju''. Niby zwykła rozmowa a dała mi tak dużo radości, a przede wszystkim nadziei . Przynajmniej wiem że zrobimy wszystko co w naszej mocy by znów być razem.
Chwilę później zasnęłam..
____________________________________________
Hej ;)
No i mamy pierwszy rozdział, na razie się rozkręcamy także, miejcie wyrozumiałość ;*
Mamy nadzieje że spodobał wam się rozdział i wyrazicie swoją opinie w komentarzu <33
ciekawy rozdział!
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne, jestem ciekawa jak rozwinie się fabuła :)
Rozdział jest ciekawy nie mogę doczekać się kolejnego <3
OdpowiedzUsuńBossski, bossssski <3
OdpowiedzUsuńFajnie sie czyta :)
OdpowiedzUsuńświetne! czekam na kolejną część <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajny . Na pewno będe czytać :)
OdpowiedzUsuńChore... Oni są rodzeństwem i się kochają ? Paaaaaaatola .
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie własnie uczy tolerancji wobec właśnie takim przypadkom, i nie tylko, dlatego radziłabym nie oceniać zbyt wcześnie
OdpowiedzUsuńJeju patologia czy nie! Tu chodzi o zaciekawienie opowiadaniem już mam dość czytania innych blogów ciągle tylko Justin to członek gangu,puszcza się z każdą laską.A tu mamy coś innego.Super się czyta z ciekawością.
OdpowiedzUsuńCiekawe <3 Zaczynam czytać ;3
OdpowiedzUsuń