czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 6

Obudziło mnie łaskotanie na moim policzku. Powoli otworzyłam oczy, obróciłam się w drugą stronę. Spojrzałam na Justina delikatnie się uśmiechając co chłopak od razu odwzajemnił.

- Dzień dobry śpiochu- Wyszeptał tuż przed moimi ustami. Złączył nas w delikatnym pocałunku.

- Witaj -Odszeptałam po czym splotłam nasze ręce.

-  Ja.. Przepraszam za wczoraj- Spojrzał na nasze dłonie po czym znów przeniósł wzrok na moje oczy.

- Oj, no wybaczam ci kotku. Kocham Cię Justin.

- Ja Ciebie też Nessy- Pocałował mnie z taką namiętnością jakiej jeszcze nigdy nie widziałam. Niechętnie oderwałam się od chłopaka wstając.

- Gdzie idziesz?- Zapytał zdziwiony chłopak

- Idę wziąć prysznic.

- Mogę z tobą?- Poprosił robiąc minę szczeniaczka.

- Hmm, nie chce jakiś podejrzanych sztuczek..

- Żadnych sztuczek, obiecuje -Uśmiechnął się niewinnie kładąc jedną rękę na klatkę piersiową.

- No jak tak bardzo tego pragniesz to dobrze - Zaśmiałam sie po czym wyjęłam ciuchy na dzisiaj i poszłam do łazienki. Chwilę później obok mnie pojawił się Justin. Zdjęłam bluzkę pozostając tylko w bieliźnie. Justin zdjął bokserki

- Mogę? -Spytał, od razu tak jakby sie spięłam, troszkę wstydziłam się go, chociaż miałam świadomość ze nie mam czego sie bać. Chłopak delikatnie zdjął ze mnie bieliznę i całując mnie w skroń wszedł pod prysznic. Namydliłam ciało po czym dokładnie spłukałam piane.

- Jesteś taka piękna- Przytulił moje ciało od tyłu. Czułam jego wzwód na plecach. Zarumieniłam się chowając twarz w zgięcie szyi Justina. Nie byłam gotowa na takie ruchy. Z natury byłam strasznie wstydliwa.

- Co jest kochanie?- Wyszeptał chichocząc. Pokręciłam głową wyraźnie pokazując mu że mój poziom wstydu osiągnął maksimum..

- Justin.. Mógłbyś no wiesz, odsunąć się troszeczkę ode mnie, czuje.. go- Powiedziałam po czym zakryłam rękoma palącą się twarz od rumieńca.

- Oh... Dobrze skarbie- Powiedział lekko speszony. Niezręczna cisza panowała między nami co rzadko się zdarzało. Nienawidziłam momentów w których nie miałam niczego do powiedzenia. Nawet na niego nie spoglądałam bo wiedziałam że moje policzki pokrywa rumieniec. Niby jak byliśmy mali kąpaliśmy się razem, ale każdy wie ze teraz to nie to samo. Kiedyś patrzyłam na niego jak na mojego kochanego brata, z którym świetnie sie bawię, a teraz. Teraz mam go za chłopaka z którym krok po kroku chce budować prawdziwy związek, chce być z nim już na zawsze. Łączą nas dwie więzi, bardzo mocne więzi, aż nierozrywalne, które nigdy nie przeminą. Czasem jest trudno, bardzo trudno, nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Czasem mam wątpliwości, ale gdy tylko patrze na jego uśmiech, nawet na sposób w jaki się porusza wiem że go kocham ponad życie.

- Ej, czy ty mnie w ogóle słuchasz ? - Justin obrócił mnie w swoją stronę uśmiechając sie uroczo.

- Przepraszam zamyśliłam sie - Spuściłam wzrok odgarniając mokre kosmyki włosów z twarzy.
Gdy już skończył sie nasz czas na prysznic, wyszliśmy z kabiny wycierając sie w ręczniki które specjalnie dla nas były położone na pralce. Odłożyłam go ubierając swoją bieliznę. Widziałam cały czas jak Jus mnie obserwował, zawsze ten wzrok stwarzał na mojej twarzy rumieńce takie jak nigdy.

- Możesz choć na chwile przestać ? - Odważyłam się i spojrzałam w jego brązowe pełne podniecenia oczy.

- To nie moja wina, to twoje ciało tak kusi - Poruszył zabawnie brwiami przybliżając sie do mnie

- O nie ! Daj mi się ubrać - Zaśmiałam się kładąc dłoń na jego klatce piersiowej na której nadal były kropelki wody. Na razie nie mogłam sobie ani jemu pozwolić zajść dalej niż zwykle to robiliśmy. Mieliśmy czas, całe życie mieliśmy na poznawanie się od początku, poznawanie się pod innym względem niż dotychczas. Nie chciałam się spieszyć z wielu powodów, jednym z nich była wiedza o Justinie. Znałam go jak nikt inny, w końcu był moim bratem, nie raz podsłuchałam jego rozmowę z kolegami jak chwalił się dziewczynami z którymi udało mu się coś zrobić. Dziwiło mnie to wszystko i to bardzo, przecież mieliśmy dopiero 17 lat. Jeszcze mieliśmy czas na wkraczanie w dorosłe życie, an podejmowanie tak ważnych decyzji. Zadawałam sobie sprawę z tego że w tym związku tylko ja tak myślałam. Choć nie mogę powiedzieć że Jay był nieodpowiedzialny, czasem zdarzyło mu się trzeźwo myśleć. Dopełnialiśmy się wzajemnie. Jego wady zwalczane były moimi zaletami i na odwrót. To było ważne w związku, a przy najmniej tak mi się wydawało.

- Ehh, taka cnotka z ciebie że klękajcie narody - Wywrócił oczami powracając do ubierania się. Troszkę te słowa mnie zabolały, on przecież wiedział ze nie jestem jak inne dziewczyny, że nie wskoczę mu do łóżka jak każda..cały czas wiedział ze jestem jego siostrą. Dokończyłam zakładać swoja odzież. Nie odzywając się już do niego podeszłam do niewielkiego zlewu gdzie chciałam umyć zęby jak i przy lustrze lekko się umalować. Mimo ze podobałam się sama sobie będąc naturalna chciałam dodać sobie jakiegoś uroku. Wszystko to trochę zajęło. Przez ten czas Bieber zdążył już zejść na dół, by przygotować dla nas obojga jakieś śniadanie, nie wiedziałam czy to był dobry pomysł. Nie był za dobrym kucharzem co odzie dziczył po ojcu. Gdy tylko ta myśl przeleciała mi przez głowę, pomyślałam o nim. Nie dzwonił już tak zaciekle ja na początku gdy zorientował się o całej akcji. Bałam się tego co mógł wymyślić, nie wiedziałam już na co go stać, do czego jest zdolny.

- Van, w lodówce nic nie ma! Pójdę do sklepu - Krzyknął chłopak pobudzając mnie oraz wymazując myśli o tacie.

- Jasne, tylko pośpiesz się! - Od powiedziałam wychodząc z łazienki.

Justin

Nie musiałem brać auta, mały sklepik był niedaleko stąd. Wyszedłem z domu czując gorące powietrze które otuliło moje ciało. Pogoda była cudowna, aż grzechem by było przesiedzieć cały dzień w domu. Myślałem o tym czy może nie wyciągnąć Vanessy na jakąś przejażdżkę po okolicy czy może spacer. Widziałem że teraz zgrywała niedostępną, widocznie bała się tego. Z jednej strony ją rozumiałem, ale gdy tylko spojrzę na nią na jej seksowne ciało od razu nie zwracam uwagi na nic innego a moją głowę zaprzątają brudne myśli. Nic nie mogłem na to poradzić,  byłem tylko chłopakiem. Nigdy nie pozwolił bym, jej skrzywdzić, nie była przecież tylko moją dziewczyną ale i jedyną, kochaną siostrą. Ludzi wokół było pełno, niektórzy jeździli na rowerach, rolkach, lub po prostu zwyczajnie chodzili powoi spacerkiem ciesząc się piękną pogodą. Tak jak myślałem sklep był niedaleko, już po chwili widziałem wejście do niego. Lecz w chwili gdy miałem wejść do środka usłyszałem wołanie o pomoc jakiegoś chłopaka. Bez zastanowienia pobiegłem w stronę z którego dobiegał jego głos. Dwóch zamaskowanych mężczyzn szarpało chłopaka którego twarz była już nieźle zmasakrowana. Nie miałem pojęcia czy da rade mu pomóc, ale chciałem spróbować. Podbiegłem do nich zaczynając szarpać się z jednym z nich. Znalazłem w sobie na tyle siły by odepchnąć chłopaków od leżącego człowieka. Chłopak wstał z trudem z ziemi, spojrzał na mnie po czym zaczął uciekać. Odwróciłem się w stronę napastników jeden z nich próbował dźgnąć mnie nożem ale szybko uniknąłem ciosu wykopując nogą nóż z jego ręki. Drugi z nich stał i patrzył się na mnie z cwanym uśmiechem przybił piątkę z drugim chłopakiem po czym podszedł do mnie.

- Całkiem nieźle się bronisz. Wiesz szukamy kogoś takiego jak ty- Powiedział zdumiony. Czy to był komplement? Zachichotałem na samą myśl o tym że mógłbym do nich dołączyć i znęcać się nad niewinnymi ludźmi a co gorsza nawet zabijać ich. To po prostu niedorzeczne.

- Nie mam zamiaru mieć z wami nic wspólnego

- Może jednak zmienisz zdanie - Jeden z nich ponownie przybrał postawę jakby chciał kontynuować naszą bijatykę. Lekko spiąłem sie połykając ślinę.

- A więc,  szukamy kogoś do roznoszenia i sprzedawaniu towaru- Wytłumaczył drugi. Trochę wiedziałem coś o tym fachu, przez krótki okres czasu miałem z nim styczność. Potrzebuje teraz pieniędzy dla mnie i dla Van, musiałem zapewnić jej wszytko to co najlepsze.

- Co mam roznosić i ile procent  dostanę ze sprzedaży?- Zapytałem od razu wchodząc w szczegóły. Z nimi musiałem postępować ostro i zdecydowanie, inaczej wiedzieli by że mają nade ną władze, a na to bym nie pozwolił.

- Roznosisz czyste zioło i prochy. Żadnych nielegalnych pigułek ani nic z tych gówien. Z każdej sprzedaży rozliczamy się na końcu dnia, dostajesz 35 procent. Wchodzisz w to?

- Mogę sie zgodzić za 40 procent od dziennej sprzedaży.- Chłopak jakby chwile się zastanawiał ale w końcu przytaknął.

- Dobra, niech będzie. Od razu mówię że on tego z nami nie ma odwrotu, raz się załapiesz i już nie wyjdziesz, zrozumiałeś ?

- Rozumiem. Od kiedy mam zacząć?- Zapytałem pewnie, wiedziałem że mogę nieźle zarobić przez to.

- I to mi się podoba. To jest Connor a Ja jestem Bradley.- Przedstawił siebie oraz wspólnika cały czas uśmiechając sie cwanie. Z nimi nie było żartów, czułem to.

- Jutro o siódmej wieczorem bądź  tutaj. Przyjdziemy do Ciebie i damy ci twoją stawkę do sprzedaży. Później zaprowadzimy Cię do klubu w którym będziesz to sprzedawał. Przy okazji zapoznamy cię z ludźmi z naszej branży.

- Będę punktualnie - Powiedziałem po czym chłodnym spojrzeniem pożegnałem się z chłopakami i poszedłem z powrotem do sklepu. Przez cały czas zżerały mnie myśli które podpowiadały mi żebym sie w to nie mieszał, że to nie jest dobry pomysł, ale czy miałem inne wyjście ? Kto przyjął by do pracy 17-sto latka który na razie nie ma żadnego wykształcenia. Pod swoją opieką mam Vanesse i to właśnie dla niej to wszystko robię, nie chodzi o mnie. Chce żeby ona miała wszystko, żeby czuła sie teraz jak księżniczka. Zrobię wszystko żeby tak było, nawet jeżeli miałbym ryzykować własnym życiem.
_______________________________________________________________________________
Hej:) Macie kolejny rozdział:) Wiemy że jest późno dodany ale staramy się jak możemy:)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Pytania dotyczące opowiadania kierować TUTAJ

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 5

CZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!
_____________
Pierwszy dzień w nowym domu a my już się kłócimy. To niedorzeczne..

- Mogłabyś się w końcu do mnie odezwać?- Wyszeptał Justin biorąc moje ciało na ręce i kładąc na swoje kolana. Siedziałam tak okrakiem na Justinie patrząc w jeden punkt. Malinka na jego szyi miała kształt serca.
Może nie powinnam się tak na niego złościć za jakąś cizie której spodobał się Jay. Położyłam głowę w zgięciu  szyi Justina, wdychałam zapach jego perfum. Dzięki Nicole zrozumiałam że kocham Justina. Zrozumiałam, że uczucie jakim go darzę jest bardzo silne. Nie mogłam tego zaprzepaścić przez małą kłótnie, musiał wiedzieć że mi na nim zależy.

- Kocham Cię- Wydukałam niepewnie. Po raz pierwszy powiedziałam te słowa do Justina ale jako dziewczyna.

- J-ja Ciebie też- Spojrzałam w jego oczy, zobaczyłam w nich iskierki szczęścia.

Justin

Powiedziała to! Vanessa powiedziała że mnie kocha. Cholera! W tej chwili byłem tak szczęśliwy jak nigdy.
Powoli pochyliłem się patrząc Vanessie w oczy. Musnąłem jej pulchne usta, pocałunek był delikatny ale zarazem czuły i namiętny. Przejechałem językiem po jej dolnej wardze. Moja dziewczyna delikatnie otworzyła usta dając mi dostęp do jej podniebienia. Wsunąłem język do jej ust po czym przejechałem nim po jej języku.Toczyliśmy wojnę. Jeszcze nigdy nie całowaliśmy się w tak namiętny sposób. Położyłem dłonie na jej tyłku lekko go ściskając, jej ciało było tak cholernie gorące. Figura jak u modelki, wiele dziewczyn mogłoby pozazdrościć Vanessie figury. Zakończyłem pocałunek po czym przeniosłem swoje usta na jej szyję, składałem na niej mokre pocałunki. Ssałem jej skórę na szyi robiąc jej malinki, dziewczyna jęknęła głośno w moje ucho. Uśmiechnąłem się cwaniacko kładąc dziewczynę na łóżko. 

- Jesteś taka seksowna- Wyszeptałem zdejmując bluzkę. 
Nasze ciuchy po paru minutach leżały porozwalane na ziemi. Byliśmy tylko w bieliźnie. Muskaliśmy swoje usta nawzajem. Chciałbym powiedzieć wam co ta dziewczyna ze mną robi ale nie mogę togo opisać!. Czułem jak w pokoju robiło się coraz bardziej gorąco,a w okół słychać było tylko nasze ciężkie oddechy. Zauważyłem jak zamknęła oczy z rozkoszy.Mruczała coś pod nosem lecz nie  mogłem usłyszeć co konkretnie. Wiedziałem do czego to wszystko zmierza, nie byłem pewny czy dobrze robimy. Nie mogłem trzeźwo myśleć patrząc jak z rozkoszy wije się pod moim ciałem, kusiła mnie i dobrze o tym wiedziała.Całe jej ciało przyciągało mnie do niej. Chciałem ja mieć, teraz, nie patrząc na konsekwencje. Sięgnąłem rękami na plecy dziewczyny nie przestając całować jej szyi.Chwyciłem za zapinak i jednym ruchem stanik wylądował na ziemi. Od razu mój wzrok przeniósł się na jej piersi. Były takie idealne, nie zastanawiając się długo chwyciłem je w ręce delikatnie pieszcząc. Powoli zbliżałem się do nich gdy w całym domu rozległ się krzyk Nicole. 

- Justin, schodź na tą lasagne - Usłyszałem, a cała atmosfera jaka trwała zepsuła się w przeciągu sekundy. 

- No idź do niej, przecież Cie woła - Mruknęła Van podnosząc się z łóżka po swoje rzeczy. 

- Ale ja chce zostać z Tobą - Wyszeptałem podchodząc do jej jeszcze nagiego ciała. Przytuliłem się do niej od tyłu czując ciepło jej skóry, jej delikatność. Lecz nie trwało to długo bo już po chwili odepchnęła mnie ubierając stanik, a następnie narzucając na siebie swoja koszulkę. 

-No idź do niej ! - Krzyknęła wychodząc z pokoju. Zacisnąłem pięści , powoli także ruszając do wyjścia. Zeszedłem na dół do kuchni, od razu podeszła do mnie Nicole przytulając się do mojego boku. Niepewnie także objąłem ją delikatnie w pasie po czym podszedłem do lasagne z której uchodziło gorąco. Wyjąłem widelec z miseczki obok zlewu po czym zacząłem jeść.


- Smakuje?- Zaczęła jeździć paznokciami po moim nagim torsie. Mój penis nadal stał po akcji z Van, a Nicole wcale nie pomagała by opadł. 

- Jest niezłe, Van może zjesz ze mną?- Zapytałem dziewczyny która dopiero co weszła do kuchni. Spojrzała na mnie i na Nicki pogardliwym wzrokiem po czym wymamrotała krótkie ''NIE''.

- Vanessie przydałoby się schudnąć z 10 kilo a uwierz mi Justinku to danie jest tylko dla osób nie mających nadwagi. 


- Nie mów tak o niej- Ryknąłem odpychając ją. Podszedłem do siostry ale ona tylko spojrzała na mnie smutno po czym wyszła z kuchni, zdążyłem zobaczyć łzy w jej oczach. Odwróciłem się z powrotem patrząc na dziewczynę która stała z uśmiechem wymalowanym  na twarzy.

- Wyjdź już. Jedź do siebie.- Rozkazałem jej. Spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem, zaczynała do mnie podchodzić. 

- Ale...

- Nie ma żadnego ale, wychodź i przez dłuższy okres czasu nie chce cie tu widzieć - Usłyszała te słowa patrząc prosto w moje oczy, trudno było mi być tak ostry dla niej, ale musiałem, dla Nessy. Bez słowa Nicole ruszyła do wyjścia. Kiedy opuściła ten dom w końcu złapałem za pierwszą lepszą rzecz po czym rzuciłem nią w ścianę. Talerzem, roztrzaskał się na mnóstwo kawałków. Wszędzie było pełno odłamków porcelany ale nie  obchodziło mnie to. Musiałem się jakoś wyżyć, byłem wściekły, musiałem rozładować to uczucie. Wyszedłem na taras odpalając papierosa wsadziłem go do ust. Zaciągnąłem się do płuc po czym wypuściłem smugę dymu. Nie wiedziałem co teraz mam zrobić, iść do Van i ją przeprosić czy zostawić tą sprawę a ta sama się rozwiąże. Wypaliłem papierosa zdeptałem go butem i wszedłem do domu. Pobiegłem  do sypialni, otwierając drzwi wszedłem do środka. Vanessa spała, miała na sobie moją bluzkę. Spojrzałem na nią, była taka słodka i niewinna. Zdjąłem swoje ciuchy, i pozostawszy w bokserkach wsunąłem się na miejsce obok niej. Przytuliłem się do niej kładąc ręce na jej brzuchu, delikatnie musnąłem jej policzek po czym zapadłem w głęboki sen._________________________________________________________
________________________________________________________________________________
Heeejjjj <3
Macie następny rozdział, mamy nadzieje że wam się podoba :) PAMIĘTAJCIE CZYTASZ=KOMENTUJESZ<3
Do zobaczenia w następnym rozdziale :)