czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 25

Obudziłam się rano kompletnie nie wypoczęta. W nocy obudziłam się 3 razy po to by nakarmić dzieci. Justin wstawał razem ze mną, choć nawet go nie budziłam i nie prosiłam o pomoc. Okazał się naprawde dojrzały i bardzo kochany.

- Długo nie śpisz?- Usłyszałam nagle głos Justina i odruchowo spojrzałam się w górę by ujrzeć jego twarz. Moja głowa nadal leżała na jego torsie ponieważ w ten sposób mogłam wsłuchiwać się w serce które bije tylko dla mnie i dla naszej rodziny.

- Chwilke, dopiero się obudziłam- Odpowiedziałam dając Justinowi buziaka na powitanie.  Po niedługiej chwili usłyszeliśmy pukanie a w drzwiach pojawił się Ryan

- Zrobiliśmy śniadanie  więc jak jesteście głodni to zejdźcie do nas gołąbeczki moje- Uśmiechnął się po czym   wyszedł cicho zamykając za sobą drzwi.  Wstałam powoli z łóżka i udałam się do szafy. Wyciągnęłam z niej CIUCHY, I UBRAŁAM SIĘ. Włosy jednak zostawiłam rozpuszczone, w tym samym czasie Justin także SIĘ UBRAŁ. Jak zwykle wyglądał nienagannie pociągająco. Zeszliśmy na dół do kuchni witając się ze wszystkimi. Justin zrobił nam dwie mocne kawy, które wprost uwielbiałąm. Mocny zastrzyk energi. Usiedliśmy do stołu smarując nasze gofry dżemem.

- Jakieś plany na dzisiaj? Oprócz dzikich igraszek na górze, bo to już słyszeliśmy- Zaśmiał się  Chris na co wszyscy mu zawtórowali. Justin szczerzył sie jak głupi kiedy ja omal nie umarłąm ze wstydu. Zakryłam twarz włosami i wzięłam gryza mojego gofra. Nagle usłyszałam płacz dziecka. Odłożyłam jedzenie na talerz po czym wstałamz oczywiście za mną Justin. Poszliśmy do pokoju maluchów, które już zdążyły się obudzić i niemiłosiernie głośno płakać. Wzięłam zapłakanego Jay'a na ręce tuląc go do piersi.

- Już spokojnie mamusia z tatusiem tutaj są kochanie- Wyszeptałam bujając go delikatnie. Pieluszkę miał czystą więc szybko go nakarmiłam. Spojrzałam na Justina który chodził z małą po pokoju śpiewając jej cichutko jakąś kołyskę. Był taki słodki.

- Jesteś taki uroczy- Wyszeptałam na tyle cicho by nie obudzić żadnego z dzieci. Juss przestał na chwile śpiewać uśmiechając się do mnie.

- A ty jesteś strasznie piękna księżniczko- Odpowiedział podchodząc do mnie. Dał mi naszą maleńką kruszynkę a synka wziął na ręce i ułożył w łóżeczku.

- Wyciągnę ubranka na dzisiaj, myślisz że zwykłe body wystarczą czy wziąć coś cieplejszego?- Zapytał Justin patrząc na pogodę za oknem.

Ile jest stopni na słońcu?

- 30- Odpowiedział

- Ubierzemy im body ale na wszelki wypadek włożę do torby coś cieplejszego- Powiedziałam i spojrzałam na dziewczynkę która zasnęła przy mojej piersi. Zaśmiałam się cichutko głaszcząc ją po główce. Justin spojrzał na nią i uśmiechnął się ciepło po czym wziął ją na ręce cicho do niej szepcząc.

- Idź zjedz kochanie a ja w tym czasie wszytsko przygotuje na nasz wypad- Powiedział wyciągając z szafki ubranka.

- Dasz sobie radę? Możemy zjeść w drodze jak już dzieci będą spały w samochodzie, nie chcę zrzucać na ciebie tyle obowiązków, budzisz sie ze mną w nocy, przewijasz, cały czas uspokajasz, chce w tym uczestniczyć kochanie- Mruknęłam podchodząc do niego, założyłam dłonie na jego karku. Justin przyciągnął mnie do swojego ciała.

-Jestem twoim narzeczonym i ojcem twoich dzieci, dlatego moim obowiązkiem jest odciążyć cię od tych wszystkich rzeczy związanych z rodzicielstwem. Nic się nie stanie jak złożę te wózki  i przygotuję ubranka dla naszych maluszków- Uśmiechnął się delikatnie całując moje usta. Od razu zmiękłam pod wpływem jego dotyku.

- Dobrze ale pozwolisz że zrobię ci kawę  i wezmę dla ciebie gofry- Powiedziałam na co chłopak pokiwał głową. Dałam mu buziaka w policzek po czym zeszłam do kuchni.

-  Zabiegani rodzice- Zaśmiała się Lauren na co skinęłam biorąc łyka soku pomarańczowego.

- Nawet nie wiesz jak bardzo zmęczeni rodzice- Uśmiechnęłam się.

- Jakie to uczucie  zostać matką?- Po chwili zapytała Lily.

- Umm myślę że bardzo przyjemne mieć takie dwie cząstki ciebie i miłości twojego życia. Zbliżyliśmy się z Justinem do siebie bardzo kiedy zaszłam w ciąże. Wiesz teraz spędzamy ze sobą 24 na dobę ale myślę że nam to nie przeszkadza. Kiedy zostałam oficjalnie matką to jedyne o czym myślałam to o tym żeby chronić za wszelką cenę dzieci, nie liczyło się dla mnie to że ja mogę zostać bardzo pokrzywdzona, najważniejsze byłoby żeby dzieci były całe i zdrowe- Mruknęłam zajadając się moim śniadaniem.

-  To takie słodkie, Justin się tobą zajmuje i robi ci za ojca, brata i męża. Ryan dlaczego ty taki nie jesteś?- Pisnęła Lily na co się zaśmiałam.

- Może dlatego że  nie mamy dzieci o seksie nie wspominając- Odpowiedział śmiejąc się.

- Niestety muszę się z wami pożegnać, Jedziemy z Justinem do mamy  i jeszcze musimy ubrać i spakować dzieci- zakomunikowałam po czym odłożyłam naczynia do zmywarki i poszłam do chłopaka. Wózki były już złożone więc zostało nam ubranie i spakowanie dzieci.  Wzięłam biało fioletowe body na krótkim rękawku  i delikatnie ubrałam w nie Amy. Dziewczynka zaczęła otwierać swoje oczka  patrząc na mnie z uśmiechem. Justin ubrał Jay'a w  biało szare body też na krótkim rękawku i dał mu smoczek tym samym wkładając go także Amy.

- Kochanie będziesz odciągać mleko czy raczej nie?- Zapytał Justin wyciągając dwie butelki.

- Mogę odciągnąć- Odpowiedziałam po czym poszłam to zrobić. Kiedy już było wszystko gotowe dałam buteleczki Justinowi a ten włożył je do torby.

-Już chyba mamy wszystko- Powiedziałam na co Justin kiwnął głową. Nosidełka razem z dziećmi wylądowały na siedzeniach zaś wózki znalazły sie w bagażniku. Justin wsiadł do samochodu i napił się swojej kawy przy okazji przegryzając co gofrem.
Kiedy jechał co chwile obracałam się patrząc na maluchy czy się nie obudziły.

- Myślisz że będzie zadowolona że ją odwiedziliśmy? Wiesz ja się strasznie cieszę, że pomimo tego co nam razem z Jeremym wyrządziła  mogę ją odwiedzić i pokazać jej wnuki.

- Nessy nie wiem jak mama zareaguje na nasz widok, ale mam nadzieję że chociaż zgodzi się na rozmowę- Odpowiedział biorąc kolejnego łyka kawy.

- Kocham Cię Justin i dziękuję za to wszystko co robisz- Uśmiechnęłam się patrząc na mężczyznę skupionego na drodze.

- Ja ciebie też kocham Malutka. Nie masz za co mi dziękować, bo dzięki tobie nareszcie jestem szczęśliwy. Dałaś mi dwoje pięknych dzieci i obdarowałaś mnie i maluchy bezgraniczną miłością. Czego więcej można chcieć- Odpowiedział co chwile patrząc na mnie. Dałam mu szybkiego buziaka po czym z powrotem wróciłam do kontrolowania dzieci. Minęło góra 15 minut zanim zaparkowaliśmy na podjeździe. Stwierdziliśmy że najpierw zobaczymy czy  Mama jest w domu a jak będzie to weźmiemy maluchy. Z Justinem podeszliśmy do drzwi i zadzwoniliśmy dzwonkiem, kurczowo trzymałam dłoń mojego chłopaka bojąc się. Nagle w drzwiach stanęła Mama, kiedy nas ujrzała pobladła.

- Vanessa..Justin- Mruknęła jakby próbowała przekonać samą siebie do tego co ujrzała. Nagle wtuliła się w nas płacząc. Odwzajemniliśmy jej uścisk uspokajając ją.

- Przyjechaliśmy Cię odwiedzić mamo, przy okazji chcemy ci  kogoś  przedstawić- Powiedział Justin po chwili ciszy. Uśmiechnęliśmy się.

- Tęskniłam za wami, bardzo was przepraszam za wszystko co wam zrobiłam- Z jej oczu poleciały łezki szczęścia.

- Nie jesteśmy źli. Teraz z Justinem chcemy być już szczęśliwi, dlatego przyjechaliśmy żeby porozmawiać- Wytarłam jej mokre policzki po czym wzięłam ją za rękę i razem w trójkę podeszliśmy do samochodu. Otworzyłam drzwi.

- Mamo, to są twoje wnuki- Powiedział Justin kiedy mama dopiero podeszła spojrzeć. Jej ręka zakryła jej usta  z jej ust wydobył się szloch.

-  Byłaś w ciąży? Wasze dzieci?- Zapytała jakby w szoku patrząc na maluchy i głaszcząc je po główkach.

- Tak. Urodziłam trzy tygodnie temu.

- Proszę wejdźcie do domu. Ja też mam wam kogoś do przedstawienia- Powiedziała po czym dała Justinowi wziąć nosidełka. Weszliśmy do domu wchodząc do salonu.

- Chcecie coś do picia albo do jedzenia bo właśnie byłam w trakcie robienia obiadu- Powiedziała mama.

- Zależy co zrobisz dobrego- Zaśmiał się Juss na co cicho zachichotałam kręcąc głową.

- Mam ziemniaki  pieczone z piersią kurczaka- Powiedziała wchodząc  na chwile do salonu.

- Ugh jasne że tak umieram z głodu, swoją drogą twoja córka mnie nie karmi- Zaśmiał się Justin na co go szturchnęłam.

- Nie wierz mu mamo on kłamie. Nagle do domu wszedł jakiś mężczyzna. Oboje z Justinem spojrzeliśmy na niego a później na mamę która od razu podeszła na faceta i się z nim przywitała buziakiem w usta.

- Lucas to są moje dzieci. Justin i Vanessa. A to jest Lucas mój przyszły mąż- Powiedziała na co spojrzałam na nią w szoku.

-Miło mi poznać- Uśmiechnęłam się ściskając jego dłoń.

- Chodźcie do stołu, obiad już gotowy- Powiedziała mama.

- Jasne, tylko zobaczę co z dziećmi a ty kochanie już idź jeść- Powiedział Justin na co skinęłam. Usiedliśmy przy stole rozmawiając na różne tematy. Justin po chwili dołączył do nas mówiąc że dzieci jeszcze śpią.
Lepiej być nie może. Od teraz mam mamę z którą od 2 lat prawie nie rozmawiałam.
______________________________________________________________________________
HEEJKA 
MAMY NOWY ROZDZIAŁ I MUSZĘ WAM POWIEDZIEĆ ŻE NIEDŁUGO KONIEC MOJE ANIOŁKI <3  ZOSTAŁO PARE ROZDZIAŁÓW.

4 komentarze:

  1. JAK TO NIEDŁUGO KONIEC?! :( Niee... :C kocham ten blog, to opowiadanie!!!! REWELACJA ♥
    może byś tak stworzyła potem drugą część tego opowiadania...ale by było super, jejciu!!! *.* :(
    Rozdział zajefajny! ♥ czekam nn:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Niee to nie może być juz koniec :c ten blog jest fantastyczny :* czekam na nn <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się nie zgadzam na koniec !! Ja chce wiecej ❤❤

    OdpowiedzUsuń