wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 4

Vanessa

Zimny pot pokrył moje ciało kiedy otwarłam oczy. Miejsce w którym się znajdowałam przypominało to w którym budziłam się od jakiegoś czasu każdego ranka. Powoli, jakby bojąc sie co mam ujrzeć obróciłam głowę. Wszystkie złe emocje opuściły mnie kiedy zobaczyłam ten nieskazitelny uśmiech i przenikliwie brązowe oczy. Od razu ogromny kamień spadł mi z serca, a zamiast tego poczułam przyjemne ciepło.

- Wszystko w porządku ? - Justin położył rękę na moim policzku delikatnie go gładząc.

- Teraz już tak - Odetchnęłam, uśmiechając się. Przy nim zawsze czułam się bezpiecznie, tak jak przy nikim innym.

- Czeka nas jeszcze kawałek drogi, także ja już proponowałbym pozbierać swoje zgrabne cztery litery i się ogarnąć - Pocałował mnie w czubek nosa podnosząc się z łóżka które wbrew pozorom było nawet wygodne. Niechętnie zrzuciłam szarą pościel w bok. Stanęłam na własnych nogach dopiero teraz odczuwając bóle związane z drzemką w samochodzie. Przeciągnęłam się leniwie prostując kości. Wiedziałam że nie było czasu na prysznic, im szybciej dojedziemy na miejsce tym lepiej dla nas. Poszłam załatwić drobne sprawy które codziennie rano robię. W końcu mogłam się zrelaksować, nie myśleć o tym że gdy tylko zejdę na śniadanie mój ojciec w jednej chwili zmieni się w bezlitosnego dupka. Mimo że byłam świadoma tego że teraz już nic mi nie grozi, bałam się..z przyzwyczajenia. W tamtej chwili wcale nie pomogło mi mocne uderzanie w drzwi które o mało co nie przyprawiły mnie o zawał. Poskoczyłam automatycznie odwracając się w stronę z którego dobiegał hałas.

- Kochanie, długo jeszcze ?! - Głos Jaya rozniósł się po całym pomieszczeniu. Byłam zbyt przewrażliwiona, musiałam się uspokoić. Wywróciłam oczami, ponownie wracając do nakładania tuszu na moje rzęsy.

- Chwileczkę - Odkrzyknęłam przykładając malutką szczoteczkę do oka.


- Przypomnij mi, jaki to był adres - Zwrócił się w moją stronę Justin rozglądając się po ulicach. 

- Teraz skręć w lewo..widzisz ten dom ? - Wskazałam palcem na niewielki domek rodzinny położony nieco dalej niż reszta. Pobliskie drzewa rzucały na okolice przyjemny cień. Dom był jak z moich marzeń. Co kilka kroków mogłeś podziwiać coraz to inne rośliny, krzewy i drzewa, dodawały temu miejscu tajemniczości. Przy wejściowych kolumnach otoczonych pędami winorośli poustawiane były donice z różno kolorowymi kwiatami, a obok postawiona była niewielka huśtawka ogrodowa idealnie pasująca kolorystycznie do całego domu. Zazdrościłam Lily tej posiadłości, tej spokojnej okolicy. Gdy tylko nasze auto zaparkowało na kamienistym podjeździe z domu wyszła niewysoka blondynka, nie była to jednak Lily, lecz jej starsza siostra, Nicole. Mimo że tu nie mieszkała, chciała nam pomóc jakoś sie za klimatyzować. Nie często ją spotykałam, jedynie na jakieś święta organizowane przez rodziców Lily. Nie wiele o niej słyszałam,, tak na prawdę mogę nawet powiedzieć że jej nie znałam. Wydawała się miła, ale przez doświadczenie nauczyłam sie by nie oceniać książki po okładce.

- Witajcie ! - krzyknęła do nas radośnie Nicole uśmiechając się serdecznie. Od razu gdy tylko wysiadłam z samochodu zamknęła mnie w mocnym uścisku. Zaśmiałam się, oczywiście odwzajemniając jej gest. Już na samym początku naszej znajomości czułam od niej pozytywną energie którą zarażała każdego.

- Hej, miło cię znów zobaczyć - Spojrzałam na nią.

- Ciebie też...Hej Justin - Dziewczyna od razu przeniosła wzrok na Jusa. Jej wzrok był dziwny. Nie odrywała od niego spojrzenia nawet wtedy gdy Justin przywitał ją i zaczął wypakowywać nasze walizki.

- A może ci pomóc - Zagruchała w jego stronę, tak po prostu mnie wymijając. Nie dość że stałam tam kompletnie nie wiedząc o co chodzi to jeszcze czułam jak rodzi się we mnie wściekłość. Nie wierzyłam w to co widziałam. Mimo że nie wie o tym że ja i Justin jesteśmy razem to mogła by choć trochę zachować godności przylepiając się do mojego brata.
Podeszłam do bagażnika przy którym stał Jay, pod pretekstem odepchnęłam lekko dziewczynę dając jej tym ukryty znak że także tutaj jestem. Wzięłam moją torbę i walizkę którą chłopak mi wcześniej spakował.

- Mogłabyś pokazać mi moją i Justina sypialnie?- Zapytałam, nie mając ochoty dłużej oglądać jej zalotów do mojego chłopaka. Jak widać moja teoria ''nie oceniaj książki po okładce'' okazała się słuszna.

- Śpicie w jednej sypialni?- Zapytała szeroko otwierając oczy. Nie chciałam jej tak od razu wtajemniczać w naszą historie, moje zaufanie do niej było szczerze powiedziawszy nijakie, nie mogłam ryzykować

- Yy, no wiesz..boję się spać sama - Wymyśliłam coś na szybko przenosząc wzrok na Justina. Spojrzała na naszą dwójkę podejrzliwie, ale jakby analizując całą sytuacje o dziwo w to uwierzyła. Przytakując gestem ręki wskazała byśmy podążali za nią, posłałam porozumiewawcze spojrzenie z Jusem i ruszyłam za Nicole.
Blondynka otworzyła drzwi do domu ukazując nam trochę jego wnętrza. Gdy tylko postawiłam pierwszy krok moim oczom ukazał się wspaniały salon, zupełnie taki jak go sobie wyobrażałam. Zaczęłam trochę zwiedzać, twierdząc że na parterze znajduje się kuchnia, która na pewno pomieściła by ogromną rodzinę. Na jej środku wybudowana była wyspa kuchenna na której był zlew, a obok idealnie poukładane sztućce. Moją uwagę przykuły następne drzwi które prowadziły do bogato wyposażonej łazienki oraz skromnego pokoiku w którym jak mniemam pan Thomas kolekcjonował książki na starych, ogromnych półkach. W końcu pośpiesznie weszłam po drewnianych schodach, które prowadziły na piętro. Wraz z Justinem zachwycaliśmy się każdym pomieszczeniem, które było idealnie umeblowane, tak by każdy czuł się w nich komfortowo. Na piętrze obejrzeliśmy jeszcze dwie sypialnie, łazienkę i pokój który stał pusty, jakby ktoś o nim zapomniał. Przypuszczałam że może ojciec Lily chciałby jeszcze bardziej powiększyć swoje zbiory.

- A co ma się znajdować w tym pokoju ? - Zapytał Justin wskazując na drzwi, przenosząc wzrok na Lily która wciąż uśmiechała się do niego, lecz gdy temat tego pomieszczenia został naruszony błyskawicznie jej uśmiech zniknął. Głęboko westchnęła gdy dopiero zaczęła odpowiadać a pytanie.

- W tym pokoiku, miała mieszkać pewna mała istotka, najbliższa mojemu sercu...lecz odeszła, nie ma jej.. - Załkała gdy tylko skończyła swoja wypowiedź. Od razu cała złość na nią wyparowała, natomiast na jej miejsce wkroczyło współczucie. Nie miałam o tym pojęcia..

- Przepraszam, nie powinienem..

- W porządku, nie wiedziałeś - Nicole otarła jedną łzę która samotnie spłynęła po jej policzku. Ta sytuacja utwierdzała mnie tylko w tym jak mało ją znam, na przyszłość powinniśmy być ostrożni.

- Nie wiem jak wy dziewczyny ale ja bym coś zjadł- Oznajmił Justin chcąc rozładować napięcie, które zakumulowało się wokół nas. Biorąc obie za rękę zaczął ciągnąc nas w stronę kuchni.

- Możesz sobie odgrzać lasagne, robiłam ją specjalnie z myślą o tobie- Zachichotała Nicole, jak widać jej smutek długo nie trwał. A szkoda, wolałam jej tamtą wersje.

- Jeżeli jest tak smaczna jak ty ładna to z chęcią jej spróbuje- Wymruczał Justin pokazując jej swój nieskazitelny uśmiech. W pierwszej chwili myślałam że się przesłyszałam, miałam nadzieje że mu się wymsknęło to czego nie chciał powiedzieć. Lecz gdy z jego twarzy nie schodził ten uśmiech poczułam ukucie w sercu. Mój chłopak właśnie flirtował z siostrą mojej najlepszej przyjaciółki w czasie kiedy ja jestem w tym samym pomieszczeniu co oni. Byłam automatycznie wściekła, zazdrosna a zarazem smutna, wszystko razem, każde uczucie we mnie zmieniało się z sekundy na sekundę. Gdy wymieniali pomiędzy sobą jakieś zalotne spojrzenia poczułam się taka niepotrzebna, dokładnie tak jak piąte koło u wozu. Nie chcąc rozpłakać się w tym miejscu, pobiegłam do sypialni, jak zwykle ukrywając wszystkie swoje emocje. Dopiero co myślałam że zacznę wszystko od początku, że wraz z Justinem będziemy mogli być w końcu razem szczęśliwi. Justin jak na razie nie wykazuję tęsknoty co do tego że nie widzieliśmy się przez prawie trzy tygodnie. A ja nie mam zamiaru mu o sobie przypominać. Usiadłam na łóżku chowając twarz w dłonie by zagłuszyć odgłos płaczu. Mimo że nie chciałam, łzy wylewały sie z moich oczu uświadamiając mnie w tym jaka ja na prawdę jestem słaba. Straciłam kompletnie poczucie czasu. Drzwi od pokoju się otworzyły a w nich stanął Justin. Po jego minie wnioskowałam że był bardzo zdziwiony widząc mnie płaczącą, z podpuchniętymi czerwonymi oczyma.

- Skarbie co się stało?- Wyjąkał klękając przede mną.

- Pff, nie zadawaj takich głupszych pytań, nie mam na nie ochoty- Zaszlochałam cicho, wywracając oczami. Chciałam by mój głos choć trochę przybrał normalny ton.

- To ja coś złego zrobiłem, mogłabyś mi to wytłumaczyć? Proszę..- Cmoknął moje odkryte ramie, wiedział że to jeden z moich czułych punktów i chciał to wykorzystać. Zawsze gdy słowa wytłumaczenia mu sie kończyły przechodził do czynów.

- Prawić takie komplementy na moich oczach siostrze mojej koleżanki to dla ciebie normalność, rozumiem..- Wydukałam odwracając wzrok, przerywając tym nasz kontakt wzrokowy.

- Ohh.. Kochanie wiesz dobrze że nie widzę zupełnie innej dziewczyny oprócz ciebie, to ciebie kocham nikogo innego, tylko ty jesteś najbliższa mojemu sercu. Przepraszam jeżeli cię zraniłem, nie chciałem..- Wyszeptał między muśnięciami na mojej szyi. Jeżeli myślał że tak łatwo pójdzie mu ze mną to się grubo mylił. Podobno kocha mnie nad życie, przed chwilą udowodnił mi że nadal interesują go inne dziewczyny. Myślałam że się już zmienił, że nie jest już tym flirciarzem który zaciągał dziewczyny  do łóżka a potem wyrzucał je z domu. Jednak jak widać nie do końca udało mu się dokonać tej zmiany.

__________________________________

Hej ;) 
No i jest kolejny rozdział, mamy nadzieje że wam sie spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 3

Minęły dwa tygodnie, koszmarne dwa tygodnie. Jeremy po wielu próbach w końcu uwierzył w mój brak miłości co do Justina. Mogłam wychodzić z domu, lecz o wyznaczonej godzinie miałam być z powrotem, w tym czasie właśnie rozmawiam z Justinem. Ustaliliśmy że jutro był dzień w którym ucieknę wraz z Justinem na Florydę, Lily gdy dowiedziała się o ''uprowadzeniu mnie przez ojca'' od razu, bez żadnych zbędnych pytań zgodziła się byśmy zamieszkali w jej domku. Mamy pieniądze które powinny starczyć nam na co najmniej 3 miesiące. Gdy w końcu jednak skończą się środki do życia oboje będziemy zmuszeni by zacząć pracować. Każdy wie że nie będzie łatwo, ale damy rade. Przynajmniej tak mi się zdaje. Na razie chcę żyć chwilą, nie martwić się o to co będzie, korzystać z każdego dnia. Być szczęśliwą z Justinem, oddalić się od rodziców by nie zniszczyli tego co zdążyliśmy odbudować. Wszystko wreszcie zaczynało układać się po mojej myśli, miałam nadzieje że zostanie tak już bardzo długo.

Moje wszystkie rzeczy, a nie było ich dużo, spakowałam i dyskretnie torbę schowałam by Jeremy niczego nie zauważył. Tak strasznie nie mogłam się już doczekać by zobaczyć Justina, komunikowanie się przez telefon to nie to samo co spojrzenie sobie prosto w oczy. Jeżeli zostałabym w tym domu choć trochę dłużej, nie wiem czy bym wytrzymała psychicznie, jak i fizycznie. Nie poznawałam własnego ojca dla którego kiedyś byłam małą księżniczką, zmienił się nie do poznania. Przez chwile broniłam go twierdząc że tak wpływa na niego stres związany z rozwodem, ale to co on robił przechodziło najśmielsze oczekiwania. Doprowadził do tego że miejsce ''dom'' nie kojarzy mi się już  z bezpieczeństwem, rodzinną atmosferą, teraz to kojarzyło mi się z przemocą, niewolą. To ani trochę nie było normalne, w zasadzie teraz prawie nic w moim życiu nie było normalne. Nie chciałam martwić Justina, on niczego nie wiedział, bo niby po co, i tak niczego by nie zrobił. To piekło stało się moją jebaną rzeczywistością, ale nadszedł wreszcie czas by z tym skończyć, raz na zawsze. Wiedziałam że przy boku...brata, będę bezpieczna. Wiedziałam że on zapewni mi to czego potrzebuje, to czego w tamtej chwili rodzice nie mogli uczynić.

Rano jak zwykle zeszłam do kuchni, zrobiłam tosty po czym je zjadłam.
Cały dzień minął bardzo szybko. Z Justinem byłam umówiona na godzinę drugą w nocy dwie przecznice dalej, dla bezpieczeństwa żeby nikt nie widział jego samochodu.
Około drugiej Ubrałam Się. Spod materaca wyjęłam torbę włożyłam do niej jeszcze kosmetyki i ładowarkę do telefonu. Jak najciszej mogłam otworzyłam okno, torbę wyrzuciłam przez okno tak by spadła na trawnik, chwilę później i ja skoczyłam. Wylądowałam na nogach, szybko wzięłam torbę do ręki po czym biegłam w wyznaczone miejsce. Zauważyłam auto podjeżdżające pod uliczkę, drzwi się otworzyły a z niego wyszedł Justin. Stanęłam i nie wiedziałam co zrobić, chłopak spojrzał w moją stronę, moje oczy zalały się łzami. Najszybciej jak mogłam podbiegłam do niego i rzucając mały bagaż wskoczyłam na Justina mocno się w niego wtulając.

- Tak strasznie tęskniłam- Wyszlochałam nadal kurczowo trzymając jego szyje, napawałam się jego zapachem.

- Kochanie..Nie zrobił ci nic? Nie skrzywdził? Nie dotknął?- Zapytał na jednym wdechu

- Nie Jus, nic mi nie jest- Uśmiechnęłam się do niego, składając pocałunek na jego odkrytej skórze. Wiem że skłamałam, ale tak było lepiej, dla niego.

- Też tęskniłem, nawet nie wiesz jak bardzo- Wyszeptał tuż przy moim uchu po czym przygryzł jego płatek.
Obróciłam głowę patrząc mu prosto w oczy, to był ten moment najcudowniejszy w moim życiu, romantyczny ten który zapamiętam na długo.
Delikatnie ale i z namiętnością wpiłam się w jego usta. Jego słodkie i pulchne wargi dopełniały się nawzajem z moimi.

- Musimy już jechać, ale powtórzymy to jeszcze- Mrugnął do mnie zostawiając ostatni pocałunek.
Jay włożył moją torbę do bagażnika.
Oboje wsiedliśmy do samochodu, rozsiadłam się wygodnie na siedzeniu a Justin odpalił samochód. Wreszcie moje zmartwienia już  mnie nie męczyły. Przy Jusie czułam się zupełnie bezpiecznie, tak beztrosko.Miałam nadzieje że to już będzie trwać na zawsze.

***

Jechaliśmy już piętnaście godzin, na zmianę. Raz ja prowadziłam raz on, nie chciałam go przemęczać. I tak miał dużo na głowie, ostatnimi czasy robił wszystko by tylko udało nam się uciec od rodziców. Prowadziłam samochód od czterech godzin, moje nadgarstki zdrętwiały.

- Justin- Wyszeptałam lekko go szturchając w ramię by się obudził

- Hmm?- Przekręcił się patrząc na mnie

- Zatrzymamy się zaraz na stacji, zatankuj samochód ja pójdę po kawę. Dobrze?- Zapytałam wysiadając z
samochodu

- Tak jasne - Mruknął przeciągając sie.
W szybkim tempie poszłam do toalety, załatwiłam swoją sprawę po czym poszłam do kawiarenki, kupiłam  dwa mrożone cappuccino. Z napojami w ręku skierowałam się do auta. Justin już siedział za kierownicą.

- Wyspałeś się?- Zapytałam dając mu kawę do ręki

- Nie martw się skarbie, jest dobrze, jestem gotowy kierować. Chyba że masz na myśli coś innego- Poruszył śmiesznie brwiami pochylając się nade mną.
Złączył nasze usta w słodkim i niewinnym pocałunku. Po chwili odsunęłam się lekko od niego.

- Na pewno nie tu - Zaśmiałam się w jego usta, jeszcze raz na malutki moment je złączyłam. Zamieniając sie z Justinem miejscami, mogłam wreszcie przez chwile odpocząć, ściszając grające radio położyłam się, by po chwili odpłynąć.

Justin

Uczucie że jest przy mnie uspokajała mnie, dawała poczucie że teraz cały mój świat jest obok mnie. Chwile po tym jak zasnęła mój telefon zawibrował w kieszeni, nie mogłem odebrać, lecz ktoś nie mógł odpuścić, cały czas patrząc na drogę, wyjąłem komórkę ze spodni przyjmując połączenie, przyłożyłem go do ucha. 

- Gdzie do kurwy nędzy jesteście !? - Warknął ktoś utrzymując swój ton głosu w krzyku. Od razu po moim ciele przebiegły dreszcze. Doskonale wiedziałem kto dzwonił, wcale nie miałem ochoty z nim rozmawiać. 

- Tam gdzie ani ty, ani matka nigdy już nas nie znajdziecie - Starałem się mówić łagodnym głosem, lecz z każdą chwilą robiłem się coraz bardziej wkurzony. 

- Zawracaj, przecież i tak wiesz że dopadnę cię prędzej czy później - Syknął, czkając. Ewidentnie nie był trzeźwy, przed moimi oczami już pojawił się obraz go chwiejącego się bez przerwy. 

- Odstaw alkohol, wtedy pogadamy - Nie drążąc już dalej w temat po prostu się rozłączyłem. Upewniając sie że wyciszyłem telefon ponownie schowałem go do kieszeni. Myśleć że ten człowiek zmienił się w tak krótkim czasie. Najbardziej boli mnie to że to Vanessa była na niego skazana, ona musiała znosić go na co dzień. Na Florydę przyjechać mieliśmy za parę godzin, ale ja mimo że niedawno spałem byłem strasznie wykończony. Póki nie byłem blisko Van nie mogłem zasnąć, tak było przez cały czas. Najlepszych wyborem w tamtej chwili był motel. To trochę opóźni nasz dojazd, ale najważniejsze jest byśmy się oboje wyspali. Do celu zostało nam jakieś 4 godziny. Nie miałem siły prowadzić, musiałem wziąć prysznic ochłodzić się i zrelaksować choć na chwilę. Musiałem nad wszystkim pomyśleć, w końcu jutro mieliśmy wkroczyć w prawdziwe życie, które ani trochę jak na razie nam sie nie uśmiechało.


wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 2

Obudziłam się wcześnie rano. Obróciłam na drugi bok chcąc jak zwykle, każdego ranka przytulić Justina, ale zamiast niego niestety natknęłam się na powietrze. Otworzyłam oczy, rozglądając się po  całym pokoju dopiero wtedy dotarło do mnie gdzie byłam, sama bez nikogo, zdana praktycznie na siebie. Nie miałam siły, ani nawet malutkiej chęci by wstać z łóżka. Wolałam nie pokazywać się ojcu na oczy, nie wiadomo jaki miałby humor. Spojrzałam w okno, krajobraz nie był za ciekawy, cały czas lał deszcz, co często się zdarzało, pogoda idealnie odzwierciedlała moje samopoczucie..

21 Czerwca

Jeszcze parę dni i ten cały koszmar się skończy, będę mogła być razem z Justinem będziemy mogli znowu dzielić się swoją miłością. Nie będziemy już się zamartwiać, wszystko co złe zniknie pozostawiając za sobą same dobre dni. Musiałam jakoś wytrzymać ten czas w towarzystwie Jeremiego, lecz później wierze głęboko że będzie już tylko lepiej..

Niechętnie wstałam z łóżka po czym poszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic i  Ubrałam się(bez butów)Włosy spięłam w niechlujnego kucyka po czym poczłapałam do kuchni.

Jeremy siedział przy stole czytając gazetę i popijając kawę.

- Nie ma nic do jedzenia- Oznajmiłam

- Pojadę później do sklepu- Powiedział oschle. Musiałam nasz plan zacząć wprowadzać w życie.

- Słuchaj Jere.. Tato, mieliście racje co do tego wszystkiego. Justin jest moim bratem i nie powinniśmy nawet na siebie spojrzeć w ten sposób..przepraszam w imieniu swoim i jego.- Skłamałam udając skruchę. Miałam nadzieje ze choć trochę uwierzył w moje słowa. Na chwile oderwał wzrok znad gazety uważnie mi sie przyglądając. Starałam się by mój wyraz twarzy mnie nie zdradził i dodał tej całej sytuacji prawdziwości. Gdy myślałam już że się udało on zaśmiał się gorzko.

- Dlaczego niby mam mieć pewność że to co mówisz jest prawdą ? - Pytając o to już na mnie nie patrzył. Widocznie w tamtym momencie gazeta była dla niego ciekawsza. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałam jak odpowiedzieć, sama przecież nie mogłam uwierzyć w to co mówiłam. Po chwili namysłu, zaczęłam spontanicznie coś wymyślać.

- Tyle osób mi uświadomiło że to co robimy jest złe..w końcu to zrozumiałam. - nerwowo bawiłam się palcami. Wiedziałam ze teraz zaprzeczałam sama sobie, ale zrobię wszystko by znów być blisko Justina. Nastała cisza, czułam że Jeremy analizował wszystkie fakty w swojej głowie.

- Idź na górę - Warknął po chwili zupełnie zbijając mnie z tropu. Stałam przez chwile nie ruszając sie z miejsca.

- Nie słyszałaś co do ciebie powiedziałem - Podniósł ton swojego głosu wstając z fotela. Wiedziałam co mógł mi zrobić, od jakiegoś czasu cały czas to robił. Spuściłam wzrok odwracając się do niego plecami. Zaczęłam iść w stronę schodów.
Zbił  mnie z tropu, nie wiedziałam teraz czy uwierzył w moją gatkę o nawróceniu czy też wiedział że kłamie.
 Byłam pewna jednego, że jeżeli  nie uwierzył w moje kłamstwo to muszę jak najszybciej go przekonać.

- Jadę na zakupy! Nie masz prawa wyjść z domu!- Krzyknął dość wkurzony, chwile później usłyszałam warkot silnika.
Miałam teraz szanse żeby uciec, ale nie mogłam. To jeszcze nie był ten czas. Zbiegłam na dół szukając jakiegoś telefonu, w miejscu gdzie znajdował się poprzedni, niczego nie dostrzegłam. Wiem że miałam czekać na sygnał od Justina, ale nie mogłam. Musiałam z nim porozmawiać, wiedzieć co u niego, jak rozwinęła się sytuacja, po prostu chciałam usłyszeć jego głos.
Po niedługim czasie w końcu znalazłam w kieszeni spodni Jeremiego to czego szukałam, mój telefon. Wzięłam iPhona do ręki po czym wybrałam numer Justina.
Parę sygnałów, a gdy w końcu usłyszałam ten łagodny głos po moim ciele przebiegły przyjemne dreszcze.

- Justin?

- Van. Skąd masz telefon?- Zapytał na jednym wdechu

- Znalazłam w jego rzeczach. Pojechał po coś do jedzenia.

- Jak się czujesz, mała?

- Lepiej, próbowałam wmówić mu dzisiaj że nie powinniśmy byś ze sobą.

- Uwierzył?- Zapytał zszokowany

- Nie wiem wydawałoby się że tak, ale jak skończyłam swoją wypowiedź to się nieco zdenerwował.-Powiedziałam stając przed oknem i patrząc czy ojciec nie wraca.

- Nie uderzył cię, prawda ? - Jego głos już czaił w sobie pewną złość.

- Nie..nie tym razem - Odpowiedziałam szeptem, słysząc jego westchnięcie. Wiedziałam że przytłaczało go to że nie może mnie chronić tak jak to robił dotychczas. Po chwili ciszy, która wydawać by sie mogło ze trwała wieki, Jus zaczął mówić.

- Kochanie twoja przyjaciółka Lily ma domek na Florydzie, prawda?

- Tak.. masz jakiś plan?- Zapytałam nie wiedząc co ma na myśli.

- Mógłbym się z nią spotkać i poprosić o wynajęcie go na pewien okres czasu.

- Nie chcę jej w to mieszać, nie chce żeby miała kłopoty - Od razu zaprzeczyłam wszystkiemu.

- Masz jakiś lepszy pomysł ? - Westchnęłam.

- No dobrze, ale bądź ostrożny, żeby nikt was nie widział.

- Mam samochód od Ryana, używany, ale nie widać tego po nim. Jego Brat wynajął  mi go za małą cenę.

- To dobrze,jak widać wszystko idzie w dobrym kierunku - Uśmiechnęłam sie lekko

- Kochanie, odezwij sie jutro. W moim pokoju pod łóżkiem jest skarbonka weź wszystkie pieniądze, powinno byś około 600$. - Dodałam przypominając sobie o moich oszczędnościach.

- O nic się nie martw, zadzwonię. Trzymaj sie, już niebawem sie zobaczymy, kocham cię- Wyszeptał po czym rozłączył się. Jak zwykle, by nie wzbudzić podejrzeń usunęłam ostatnie połączenie a telefon włożyłam z powrotem do spodni Jeremiego. Wyszłam z pokoju zostawiając wszystko tak jak leżało gdy weszłam. Przez to wszystko czułam się jak w jakimś cholernym filmie, to ani trochę nie było normalne. Zeszłam na dół, usiadłam na kanapie po czym za przyciskiem pilota włączyłam telewizję. Oglądałam Ekipe z New Castle, nim się obejrzałam ojciec wszedł do domu. Przestraszyłam się bo nie wolno mi było nawet oglądać telewizji.
Szybko wstałam wyłączając telewizor.

- Ja.. Przepraszam Tato chciałam obejrzeć telewizję- Jąkałam się zdenerwowana, w końcu nie wiem do czego może być zdolny po ostatnim.

- Mam nadzieje że byłaś tutaj cały czas i oglądałaś tylko telewizję?- Podniósł brew ku górze. Nigdy mi nie ufał i pewnie już nie zaufa.

- Tak tato, byłam tutaj,  nie masz się o co martwić, nie miałabym gdzie pójść nie znam tej okolicy.- Odpowiedziałam patrząc mu prosto w oczy.

- Dobrze. Przyniosłem pełno jedzenia zjedz coś i idź na górę.

- Ale tam nie ma telewizji..- Jęknęłam zirytowana

- Rób to co ci kazałem i idź na górę, jeszcze raz się sprzeciwisz a inaczej porozmawiamy- Syknął już nieco wkurzony.
Wolałam z nim nie zaczynać, wiedziałam już do czego może się posunąć i nie chciałam by tamta sytuacja się powtórzyła. Mój policzek był jeszcze nieco zaróżowiały ale nikt tego nie widział, oprócz mnie bo to ja zakrywałam ten ślad pudrem i innymi kosmetykami. Tak samo jak ukrywałam swoje wszystkie uczucia czekające tylko na moment w którym miałam pokazać że nie jestem tak silna jak to może sie wydawać.

________________________________
Hej ;)
Jakoś ten rozdział nie kleił nam sie by go napisać, długo to zeszło, za co przepraszamy ;)
Postanowiłyśmy że rozdziały dodawane będą jeden na tydzień 
Jeżeli rozdział wam sie spodobał mamy nadzieje że wyrazicie swoje opinie w komentarzu