sobota, 22 marca 2014

Rozdział 8

proszę, notka pod rozdzaiłem :* 

Vanessa

Wyszedł tak po prostu, bez żadnej konkretnej przyczyny. Zostawił mnie zupełnie samą, po tym co miało  się stać właśnie teraz. Musiałam ochłonąć, a żeby to zrobić najlepszy był odprężający prysznic który chociaż na chwile pozwoli mi zapomnieć. Poszłam do łazienki po drodze wybierając ciuchy na zmianę. Weszłam do kabiny namydlając od razu swoje ciało. Po chłodnym prysznicu ubrałam szare szorty i do tego założyłam za dużą bluzkę Justina której zapach od razu dotarł do moich nozdrzy wcale nie pomagając mi zapomnieć. Potrząsając głową mokre jeszcze włosy upięłam w wysokiego kucyka po czym poszłam do salonu. Wzięłam  ostatnią paczkę żelek do ręki i szybko włączyłam telewizor. Siedziałam tak z parę godzin oglądając jakieś nudnawe komedie cały czas myśląc o tej całej sytuacji. Justin nie dość że był moim bratem to jeszcze chłopakiem, powinien być ze mną szczery i mówić co mu leży na sercu, w końcu zawsze tak było. Dopiero teraz zauważyłam że wiele rzeczy się zmieniło.

Około godziny 21:40 poszłam spać. Nie miałam zamiaru czekając na Justina nie wiadomo ile, skoro nie miał potrzeby by wrócić do domu, to proszę bardzo. Położyłam się wygodnie na dużym łóżku pozbywając się wszystkich myśli związanych z Jussem co nie było łatwe, co dziwne udało mi się po chwili zasnąć. Niestety w środku nocy zostałam obudzona przez telefon Jay'a który głośno dzwonił. Wstałam z łóżka, po czym spojrzałam na mały zegarek obok mnie. 1:26. Po prostu świetnie. Było tak późno a jego jeszcze nie było.. Wzięłam telefon do ręki niechętnie odbierając połączenie.

- Witam. Z tej strony oficer Michael McCartney. Czy rozmawiam z  panią Vanessą Bieber?- Od razu ożywiona podniosłam się pocierając zmęczone oczy. Nie wiedziałam zupełnie co się dzieje.

-Umm, tak. Co się dzieje ? - Zapytałam od razu. Czułam jak strach i niepokój rośnie we mnie.

- Dzwonie w sprawie pana Justina Biebera który został zatrzymany za bycie pod wpływem jak i przechowywanie marihuany - Gdy tylko te słowa dotarły do mnie zrobiło mi się gorąco, wpadłam w nie małą panikę.

- Jak to ?! Przecież..

- Stan pana Biebera jest potwierdzony, może pani po niego przyjechać, lecz nie jest pewne to czy będzie mógł on wyjść z aresztu w którym aktualnie się znajduje - Surowy ton oficera przyprawiał mnie o dreszcze.

- Oczywiście, który to posterunek ? - Zapytałam szybko wstając z łóżka. Zapalając światło rozglądałam się za jakimiś ciuchami.

- Ulica East Tillman Avenue - Odpowiedział policjant.

- Dziękuje, niedługo będę - Po tych słowach rozłączyłam się rzucając telefon na łóżka sama biorąc obojętnie jakie rzeczy z garderoby narzucając je na siebie. Zbiegając szybko po schodach na dół wybiegłam przed dom uprzednio szybko go zamykając. Wezwałam  taksówkę która przejeżdżała obok mnie.

- Proszę jechać na posterunek policji na ulicy...East.. Tillman Avenue - Od razu przypomniałam sobie nazwę ulicy podając ją kierowcy. Ten przytaknął tylko i od razu ruszył w drogę. Nie trwało to długo, wyciągnęłam z kieszeni pieniądze płacąc taksówkarzowi. Wysiadłam z auta spoglądając na duży budynek przede mną, wiedziałam że Justin wpakował sie w niezłe kłopoty z których oczywiście ja go muszę wyciągnąć Weszłam przez ogromne szklane drzwi do środka gdzie kręcili sie sami policjanci z papierami jak i odbierając telefon z różnych części Florydy informujących o różnych wypadkach czy napadach. Podeszłam do pierwszego lepszego komisarza który przeglądał coś w swoim służbowym komputerze.

- Przepraszam, ja przyszłam do Justina Biebera, przywieziono go tu niedawno - Wytłumaczyłam czując jak mój głos drży, ledwo stałam na nogach nie tylko ze strachu ale i ze zmęczenia. Nie chciałam być ani trochę w tym miejscu. A złość jaka wtedy kierowałam do Justina nie da się opisać.

- Yhmm, proszę za mną - Mężczyzna podniósł się ze swojego stanowiska idąc przede mną, ruszyłam za nim. Po chwili marszu skręciliśmy w lewo, moim oczom ukazały się niewielkich rozmiarów cele w których siedzieli przeważnie mężczyźni, zauważyłam tylko jedna kobietę. Wszyscy w ciszy ze spuszczonymi głowami mieli swoje zajęcia, jedni bawili się z nerwów palcami, drudzy po kryjomu palili, co dziwne nikt nie wyczuł dymu który ja odkryłam od razu. Nie wnikając w szczegóły dalej szłam przez korytarz wreszcie dochodząc do ostatniej celi w której przebywała tylko jedna osoba, mianowicie mój brat.

- Możecie przez chwile porozmawiać, ja skontaktuje się z oficerem McCartney'em który zdecyduje co dalej będzie z panem Justinem. - Powiedział policjant zostawiając mnie sam na sam z Jay'em który nie raczył na mnie nawet spojrzeć.

- Możesz mi to kurwa wyjaśnić ? - Wymamrotałam przez zaciśnięte zęby. Czułam jak moje pięści zaciskają się, musiałam się choć trochę opanować by w przypływie złości nie rozwalić jakiejś rzeczy.

- Przepraszam...

- W dupie mam twoje przeprosiny, ja che żebyś ty mi wyjaśnił co zrobiłeś ?!  Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego że już cie nie będą karać jako dziecko, rocznikowo masz już 18 lat, możesz za to iść do więzienia, chcesz tak po prostu to wszystko zostawić, zostawić mnie ?... - Nie wytrzymałam, po moich policzkach spłynęły łzy, łzy bezradności.

- Kochanie, nie płacz... - Justin wstał z miejsca chcąc do mnie podejść.

- Nie zbliżaj się - Podniosłam ton głosu oddalając się nieco.

- Przeprosiłem tak, czego jeszcze chcesz ? - Patrzył mi w oczy. W końcu i ja odważyłam się mieć z nim kontakt wzrokowy.

- Wiesz co, niczego nie chce od ciebie, siedź sobie tu ja poczekam na oficera z dala od ciebie - Otarłam swoje łzy chcąc być choć trochę twarda. Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie.

- Van, proszę cie... - Wołał mnie jeszcze przez chwile ale gdy ponownie znalazłam się przy wyjściu z komisariatu przestałam go słyszeć. W spokoju mogłam usiąść na krześle i poczekać na rozwój sytuacji. Nie miałam pojęcia co się stało z Justinem, może to było spowodowane tym że wypalił trawę, o tym cały czas myślałam. Nie poznawałam go, miałam nadzieje ze niedługo wróci mój dawny Justin którego kocham ponad wszystko. Ten z którym teraz miałam do czynienia nie przypomina ani trochę tego właściwego. Byłam strasznie zmęczona, powieki same mi sie zamykały, ale jakoś musiałam wytrzymać. W końcu poczułam kogoś obecność na przeciw mnie, przede mną stał policjant. Od razu otworzyłam szerzej oczy i wstałam.

- Więc.. Z tego co widzę Justin nie był karany za zażywanie narkotyków. Co prawda widzę że był kiedyś zatrzymany ale to tylko drobne wykroczenia.. Powinniśmy go zostawić do co najmniej jutra by doszedł do siebie ale.. zrobimy wyjątek i pozwolimy zabrać pani męża do domu. Nie obędzie się bez  kaucji która wynosi 2 tysiące dolarów.- Powiedział na co zadrżałam. Męża? Dobrze że myślą że Justin jest moim mężem, bo przecież mogli dostać zgłoszenie że z Justinem uciekliśmy i jesteśmy rodzeństwem. Czekaj, czekaj, 2 tysiące dolarów ?! To prawie większość naszych oszczędności.. Na razie nie mam pracy  i nie wiem kiedy jakąkolwiek dostanę a muszę zapewnić zapewnić sobie i Justinowi jedzenie i dach nad głową za 4 tysiące.. Muszę jak najszybciej znaleźć pracę.

- Tak... Rozumiem. Nie mam przy sobie karty więc jutro z rana wpłacę któremuś z policjantów kaucję, Dobrze?

- Oczywiście, proszę poczekać za chwilę ktoś przyprowadzi pana Biebera- Powiedział mężczyzna na co skinęłam głową.

W między czasie zadzwoniłam szybko po taksówkę. Odwróciłam się i zobaczyłam policjantkę która odpinała kajdanki z rąk mojego brata. Chłopak spojrzał na mnie po czym ruszył w moją stronę. Szybkim krokiem wyszłam z komisariatu rozglądając się za zamówioną taksówką. Dziwiłam sie że tak szybko przyjechała. Nie wnikając w szczegóły zeszłam po schodach do samochodu po czym wsiadłam na tylne siedzenie. Zaraz po mnie wsiadł Justin. Podałam adres domu po czym kierowca od razu ruszył w drogę. Widziałam jak Justin się mi przygląda. Chłopak przysunął się do mnie  kładąc dłoń na moim udzie. Strąciłam jego dłoń.

- Kochanie..

- Nie mów tak do mnie.- Warknęłam w jego stronę starając się pokazać mu ze jestem twarda.

- No o co ci kurwa chodzi, przecież nic sie nie stało - Westchnął, odwracając swój wzrok.

- Nic sie nie stało ?! Wiesz co mogli ci za to zrobić ?..Z resztą nie będę marnowała czasu żeby z tobą rozmawiać - Oburzona oddaliłam sie od niego tyle ile mogłam spoglądając w szybę samochodu. Bieber już sie nie odezwał, jak widać olał cała sprawę jak to on ma w zwyczaju. Przebywanie w jego towarzystwie w tamtym momencie doprowadzało mnie do szału. Musiałam ochłonąć i zebrać myśli. Wiedziałam że moje zaufanie do Justina zostało zachwiane, nie wiem czy zdoła mu sie je odbudować..

______________________________________________

Hej <3 Mamy kolejny rozdział, mamy nadzieje ze wam sie spodobał :) 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

WAŻNA SPRAWA !! 

Mama mojej najlepszej przyjaciółki to Belieber 25 marca ma urodziny proszę was zróbmy karteczki typu wszystkiego najlepszego, zdj wysyłamy na gg 38772907

Błagam was, to dla mnie bardzo ważne :*

7 komentarzy: