Była już chyba godzina 22 a ja leżałam w łóżku, delikatnie głaszcząc dziecko po główce, czułam sie wtedy nieco lepiej. Nie żałuje tego że założyłam rodzinę z własnym bratem, nie żałuje żadnej minuty spędzonej z nim. Nigdy nie pomyślałam w w zły sposób o tych wszystkich zdarzeniach związanych ze mną i Justinem. Jestem dumna z tego że urodziłam dwójkę wymarzonych dzieci, ponieważ przyszły one na świat mimo tych wszystkich przeciwności losu.
Było już dość późno, byłam prawie pewna że Jeremy poszedł już spać. Wstałam z łóżka powoli by nie obudzić Amy i po cichu podeszłam do torby, którą od razu otworzyłam szukając telefonu. Już po krótkiej chwili urządzenie było w mojej dłoni. Zmartwiłam sie stanem baterii lecz większą uwage zwróciły 2 nowe wiadomości od Justina.
Od: Kochanie
Matko boska skarbie! Nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłaś, myślałem że już nigdy nie odpiszesz.
Nie wiem co mam napisać.. tak cholernie źle się czuję. Odpisz mi proszę, chcę wiedzieć co to ścierwo Ci robi. Nie pozwolę by stała wam się krzywda. Obiecuję Ci że wszystko będzie już dobrze ale musisz mi troszkę pomóc słoneczko. Już za parę dni się spotkamy, zabierzemy się stąd razem z dziećmi i będziemy wreszcie szczęśliwi, tym razem na pewno...
Odstresuj się choć na chwilę, pomyśl o nas, razem, mi ta myśl strasznie pomaga.
Kocham, Twój Justin
Wzruszyłam sie, co pokazała samotna łza spływająca po moim policzku. Położyłam telefon z powrotem do torby i ułożyłam się wygodnie na łóżku. Jutro mu odpiszę -Pomyślałam po czym zamknęłam oczy wyobrażając sobie obraz jaki przedstawił mi mój narzeczony.
Noc jak zwykle była tak samo męcząca jak i dzień. Trzykrotne wstawanie do Amy wcale nie pozwalało mi w pełni wypocząć. Nie chcę przez to powiedzieć że mam dość tych nocnych pobudek, po prostu chciałabym się wyspać.
Tym razem sama obudziłam się dopiero o 10 co pozwoliło nacieszyć mi się moim 3 godzinnym snem. Nagle zdałam sobie sprawę że jest za cicho, nie słyszałam oddechu Amy. Szybko spojrzałam na łóżko i ujrzałam że nie ma mojej córeczki. Zerwałam się z łóżka jak poparzona nawet nie zwracając uwagi na ból mojego ciała. Od razu zbiegłam na dół i nikogo nie zastałam. Przeszukałam całe mieszkanie, ale nigdzie nie było Amy ani tego psychola. W tym ogromnym domu byłam tylko ja..
Opadłam na podłogę w swoim pokoju zanosząc sie płaczem paniki.
-Gdzie jest moje dziecko do cholery!-Krzyknęłam ciągnąc się za włosy. Wyciągnęłam telefon z torby po czym wybrałam numer do Justina. Ręce trzęsły mi sie jak nigdy.
-Halo- Usłyszałam zaspany głos Justina.
- Justin, on ją zabrał! Obudziłam się rano i zobaczyłam że jej nie ma! - Zapłakałam głośno.
- Vanessa!
- Ten bydlak ją zabrał, Justin proszę uratuj ją! Jak jej się coś stanie nie daruje sobie tego!- Rozpłakałam się już do końca. Łzy moczyły mi koszulkę. Teraz najważniejsze było by moja córeczka wróciła do mnie cała i zdrowa.
- Jasna cholera! - Krzyknął Juss aż zadrżałam. - Powiedz mi gdzie jesteś. Przyjadę do Ciebie- Powiedział już nieco spokojniej.
- Jestem 20 km za miastem. Od razu jak zjedziesz z miasta w pra...- Bateria padła..Moja panika wzrosła. Na pewno wie gdzie to! Znajdzie mnie! Próbowałam przekonać samą siebie.
Wzięłam moją torbę spod łóżka po czym spakowałam moje ubrania. Kiedy spakowałam rzeczy stanęłam przy oknie i patrzyłam czy może ujrzę samochód Jeremiego parkujący przed domem. Minęło może 15 minut a ja byłam cała zalana łzami. Wewnątrz mnie panował ogromny chaos, nie potrafiłam się uspokoić wiedząc że mojemu dziecku może stać się krzywda, a do tego nie wiadomo czy nadejdzie jakaś pomoc..
Modliłam się, by Amy wróciła do mnie jak najszybciej, czułam że zaraz nie wytrzymam. Przecież gdyby coś jej się stało bym sobie tego nigdy w życiu nie darowała. Moje rozmyślenia przerwał nagły warkot silnika. Spojrzałam przez okno i ujrzałam Justina wychodzącego z samochodu, za nim wysiedli również Ryan z Chrisem. Czułam ogromną ulgę, wiedziałam że da sobie rade.
Zbiegłam na dół pełna szczęścia, mimo że moje biodra całe były w siniakach. Nie mówiąc już o twarzy. Otworzyłam drzwi od domu wtulając się w Justina, mój szloch był głośny, chwilami nie poznawałam swojego głosu.
- Zabrał ją. Chce moje dziecko z powrotem!-Zapłakałam pociągając nosem. Justin wziął mnie na ręce po czym wszedł ze mną do domu. Usiadł się ze mną na kolanach na kanapie i mocno przytulił.
-Cii..Spokojnie Van, musisz być silna. Obiecuję Ci że mała wróci cała i zdrowa tylko musisz się uspokoić- Wyszeptał mi do ucha gładząc moje plecy.
- No już słoneczko, proszę uspokój się..- Przetarłam załzawione oczy po czym mocno wpiłam się w usta Jaya. Chłopak oddał pocałunek wplątując dłonie w moje włosy.
- Tak bardzo tęskniłem- Wydyszał, ściskając mnie mocniej. Delikatnie uśmiechnęłam się poprzez łzy po czym syknęłam głośno kiedy złapał za moje biodra. Chłopak niemal od razu odchylił materiał moich spodni patrząc na fioletowego siniaka. Złożył pocałunek na moim ramieniu gładząc delikatnie moje biodra.
-To nic, naprawdę- Starałam się go uspokoić, widziałam jak gniew czaił sie w jego oczach. Odepchnął mnie lekko, wstał i chodząc w kółko starał sie opanować wściekłość.
- Obiecuje Ci że on już nigdy nie zrobi Ci krzywdy- Wyszeptał klękając przede mną. Kiwnęłam głową na znak zgody po czym wstałam z kanapy idąc do kuchni. Nalałam wszystkim soku po czym usiedliśmy.
- Chcę żeby ona już wróciła- Łkałam cicho czując sie coraz gorzej- Tak strasznie sie martwię- Histeryzowałam ale mimo wszystko starałam się wierzyć że dostanę moją kruszynkę z powrotem.
- Nie martw się Nessy, dostaniecie ją, myślę że nawet on nie jest w stanie zrobić jej krzywdy, to jego wnuczka- Powiedział Ryan na co Chris kiwnął głową. Z każdą chwilą zaczynałam odłączać sie od świata, zagubiłam sie w swoich myślach. Obudził mnie dopiero naprawdę głośny trzask drzwi.
- Wrócił...
Noc jak zwykle była tak samo męcząca jak i dzień. Trzykrotne wstawanie do Amy wcale nie pozwalało mi w pełni wypocząć. Nie chcę przez to powiedzieć że mam dość tych nocnych pobudek, po prostu chciałabym się wyspać.
Tym razem sama obudziłam się dopiero o 10 co pozwoliło nacieszyć mi się moim 3 godzinnym snem. Nagle zdałam sobie sprawę że jest za cicho, nie słyszałam oddechu Amy. Szybko spojrzałam na łóżko i ujrzałam że nie ma mojej córeczki. Zerwałam się z łóżka jak poparzona nawet nie zwracając uwagi na ból mojego ciała. Od razu zbiegłam na dół i nikogo nie zastałam. Przeszukałam całe mieszkanie, ale nigdzie nie było Amy ani tego psychola. W tym ogromnym domu byłam tylko ja..
Opadłam na podłogę w swoim pokoju zanosząc sie płaczem paniki.
-Gdzie jest moje dziecko do cholery!-Krzyknęłam ciągnąc się za włosy. Wyciągnęłam telefon z torby po czym wybrałam numer do Justina. Ręce trzęsły mi sie jak nigdy.
-Halo- Usłyszałam zaspany głos Justina.
- Justin, on ją zabrał! Obudziłam się rano i zobaczyłam że jej nie ma! - Zapłakałam głośno.
- Vanessa!
- Ten bydlak ją zabrał, Justin proszę uratuj ją! Jak jej się coś stanie nie daruje sobie tego!- Rozpłakałam się już do końca. Łzy moczyły mi koszulkę. Teraz najważniejsze było by moja córeczka wróciła do mnie cała i zdrowa.
- Jasna cholera! - Krzyknął Juss aż zadrżałam. - Powiedz mi gdzie jesteś. Przyjadę do Ciebie- Powiedział już nieco spokojniej.
- Jestem 20 km za miastem. Od razu jak zjedziesz z miasta w pra...- Bateria padła..Moja panika wzrosła. Na pewno wie gdzie to! Znajdzie mnie! Próbowałam przekonać samą siebie.
Wzięłam moją torbę spod łóżka po czym spakowałam moje ubrania. Kiedy spakowałam rzeczy stanęłam przy oknie i patrzyłam czy może ujrzę samochód Jeremiego parkujący przed domem. Minęło może 15 minut a ja byłam cała zalana łzami. Wewnątrz mnie panował ogromny chaos, nie potrafiłam się uspokoić wiedząc że mojemu dziecku może stać się krzywda, a do tego nie wiadomo czy nadejdzie jakaś pomoc..
Modliłam się, by Amy wróciła do mnie jak najszybciej, czułam że zaraz nie wytrzymam. Przecież gdyby coś jej się stało bym sobie tego nigdy w życiu nie darowała. Moje rozmyślenia przerwał nagły warkot silnika. Spojrzałam przez okno i ujrzałam Justina wychodzącego z samochodu, za nim wysiedli również Ryan z Chrisem. Czułam ogromną ulgę, wiedziałam że da sobie rade.
Zbiegłam na dół pełna szczęścia, mimo że moje biodra całe były w siniakach. Nie mówiąc już o twarzy. Otworzyłam drzwi od domu wtulając się w Justina, mój szloch był głośny, chwilami nie poznawałam swojego głosu.
- Zabrał ją. Chce moje dziecko z powrotem!-Zapłakałam pociągając nosem. Justin wziął mnie na ręce po czym wszedł ze mną do domu. Usiadł się ze mną na kolanach na kanapie i mocno przytulił.
-Cii..Spokojnie Van, musisz być silna. Obiecuję Ci że mała wróci cała i zdrowa tylko musisz się uspokoić- Wyszeptał mi do ucha gładząc moje plecy.
- No już słoneczko, proszę uspokój się..- Przetarłam załzawione oczy po czym mocno wpiłam się w usta Jaya. Chłopak oddał pocałunek wplątując dłonie w moje włosy.
- Tak bardzo tęskniłem- Wydyszał, ściskając mnie mocniej. Delikatnie uśmiechnęłam się poprzez łzy po czym syknęłam głośno kiedy złapał za moje biodra. Chłopak niemal od razu odchylił materiał moich spodni patrząc na fioletowego siniaka. Złożył pocałunek na moim ramieniu gładząc delikatnie moje biodra.
-To nic, naprawdę- Starałam się go uspokoić, widziałam jak gniew czaił sie w jego oczach. Odepchnął mnie lekko, wstał i chodząc w kółko starał sie opanować wściekłość.
- Obiecuje Ci że on już nigdy nie zrobi Ci krzywdy- Wyszeptał klękając przede mną. Kiwnęłam głową na znak zgody po czym wstałam z kanapy idąc do kuchni. Nalałam wszystkim soku po czym usiedliśmy.
- Chcę żeby ona już wróciła- Łkałam cicho czując sie coraz gorzej- Tak strasznie sie martwię- Histeryzowałam ale mimo wszystko starałam się wierzyć że dostanę moją kruszynkę z powrotem.
- Nie martw się Nessy, dostaniecie ją, myślę że nawet on nie jest w stanie zrobić jej krzywdy, to jego wnuczka- Powiedział Ryan na co Chris kiwnął głową. Z każdą chwilą zaczynałam odłączać sie od świata, zagubiłam sie w swoich myślach. Obudził mnie dopiero naprawdę głośny trzask drzwi.
- Wrócił...
______________________________________
Hejoo <3
Kolejny rozdział ;)
Mamy nadzieje że wam sie spodoba i wyrazicie swoje opinie w komentarzu, to dla nas naprawdę ważne :*